Niedowiarek
Pokażcie mi przepowiednie zapowiadające atak 11 września, śmierć księżnej Diany, wojnę nad Zatoką! A może któryś astrolog wskazał już miejsce pobytu Osamy ibn Ladena? To pierwsza reakcja typowego sceptyka.
Powiadacie – napiera dalej sceptyk na astrologa – że układy planet i gwiazd mają wpływ na osobowość i życie ludzi, a nawet całych narodów i świata, ale jakie są na to dowody? Że państwo Reaganowie i wielu innych przywódców radziło się astrologów? To dowodzi raczej tego, że wpływ astrologów jest większy niż wpływ gwiazd. Czemu to akurat dzień i godzina narodzin mają być ważniejsze niż godzina poczęcia? Czemu ustawienie odległych ciał niebieskich, a nie pozycja samej Ziemi? Czemu życiorysy ludzi urodzonych dokładnie o tej samej porze różnią się od siebie, przecież powinny być identyczne? Na jakiej zasadzie oddziaływanie Księżyca na pływy wód można przenosić na ludzką osobowość?
I tak dalej. W wydanym przed laty numerze „Wiedzy i Życia” (4/1990) poświęconym astrologii strawestowano słowa Bolesława Prusa: „Oto co mówi astrologia do milionowych rzesz spragnionych ideału: wygnaliście Ducha z Natury, macie wpływy ciał niebieskich w mieszkaniach. Odrzuciliście natchnienia poezji, macie przepowiednie horoskopów. Pogardziliście filozofią metafizyczną, macie teraz konfiguracje planet”.
Ponad 110 lat później autorowi „Lalki” wtóruje najsłynniejszy współczesny polski astronom Aleksander Wolszczan: – Fascynacja astrologią jest jedną z rozlicznych manifestacji rosnącej bezradności i frustracji ludzkiej wobec potęgującej się złożoności świata. Odczuwam głęboką satysfakcję, gdy widzę, jak osoby zupełnie nie związane z nauką ze zdumieniem i rosnącym zrozumieniem reagują na rewelację, że ich ciała złożone są z pierwiastków powstałych we wnętrzach gwiazd!