Archiwum Polityki

Państwowe tabu

Trudno z perspektywy pospiesznej samolotowej podróży wniknąć w rzeczywistość kraju, który się przez chwilę odwiedza. Ale czasem sam fakt nazwania jakiegoś miejsca krajem może być powodem do zastanowienia.

Wylądowałem na Tajwanie (czyli inaczej Formozie) lecąc z przesiadką w Hongkongu. Dopiero od lata mają być dostępne bezpośrednie loty z Chin na Tajwan – na razie wyspa ma połączenia z byłą brytyjską kolonią, która, choć już mocno wrosła w Ludowe Chiny, nie musi przestrzegać symboliki obowiązującej w metropolii. Symbolika ta mówi, że Tajwan nie jest samoistnym bytem politycznym, choć w rzeczywistości nim jest. Żyjemy od kilku stuleci w przekonaniu, że sprawy międzyludzkie da się rozwiązać siłami naszego rozumu. Tymczasem, kiedy się przyjrzeć rzeczywistości politycznej, to widać gołym okiem, że świat jest zbudowany z przesądów, zaklęć i tabu. Przesądem czy zaklęciem wydaje mi się czasami prawo do samostanowienia niezależnych bytów państwowych. Nienaruszalne tabu to myśl o tym, że istniejący stan rzeczy można by jakoś zmienić.

Przed laty będąc w Indiach przy jakiejś okazji związanej z Festiwalem Filmowym w Delhi znalazłem się na przyjęciu wydanym przez premiera Indii na cześć premiera Malty. Ludność Malty stanowi ułamek promila ludności Indii. Podobna jest proporcja ludności Islandii w stosunku na przykład do Chin. Przesąd, skądinąd bardzo miły, każe traktować na równi dwa różne byty państwowe, z których jeden w porównaniu z drugim stanowi ułamek promila.

Porównanie konia z żabą (w przysłowiu na temat kucia i podstawiania łapy) wydaje się unaoczniać groteskowość zasady równości, ale w porządku cywilizowanego świata jest ona przestrzegana.

Polityka 49.2002 (2379) z dnia 07.12.2002; Zanussi; s. 105
Reklama