Archiwum Polityki

Wilk eksportowy

Gdy na świecie dochodzi do katastrofy morskiej czy porwania statku, zwykle wśród ofiar jest polski marynarz. Z dawnej morskiej potęgi pozostały nam tylko kadry.

Największy armator Polska Żegluga Morska ma obecnie 71 statków, z których żaden nie pływa pod polską banderą. Załogi PŻM liczą zaledwie 2,5 tys. osób. Jednocześnie nigdy przedtem po morzach nie pływało tak wielu Polaków jak teraz. Piotr Masny, przewodniczący Związku Agentów i Przedstawicieli Żeglugowych (APMAR), organizacji, która skupia około 40 marynarskich pośrednictw pracy, szacuje liczbę naszych marynarzy na 35 tys., a ich roczne zarobki na blisko miliard dolarów.

Marek Błuś, kapitan żeglugi wielkiej i dziennikarz prasy specjalistycznej, za bliższą prawdzie uważa liczbę 60 tys. Bo na początku 2000 r., gdy zarządzono wymianę morskich dyplomów i świadectw, pięćdziesiąt parę tysięcy osób zadało sobie trud tej biurokratycznej mitręgi raczej nie po to, by schować uprawnienia do szuflady. Do tego dochodzi duży rynek wycieczkowców, a na jednym takim statku może pracować nawet 2 tys. osób, przede wszystkim w załodze hotelowej, od której nie wymaga się morskich dyplomów. – Wycieczkowce – mówi Błuś – to 300 tys. miejsc pracy, z których 10 tys. może być obsadzonych Polakami. Poza tym coraz więcej osób nie korzysta z usług agencji, tylko samodzielnie nawiązuje kontakt z zagranicznymi pracodawcami. Od 10 lat popyt na wilków morskich z dyplomami jest większy niż podaż. Według szacunków Unii Europejskiej do 2012 r. we flotach krajów unijnych może zabraknąć 15 tys. oficerów marynarki, a na świecie – 40 tys. Tradycyjnie morskie nacje Europy Zachodniej – Anglicy, Norwegowie, już się do tej pracy nie garną.

Zwykły przemysł

Na uprowadzonym przez somalijskich piratów nowym wielkim tankowcu „Sirius Star” kapitanem jest Marek Niski z Gryfina, a oficerem technicznym, czyli specjalistą od elektryki, elektroniki i automatyki Leszek Adler z Gdyni.

Polityka 50.2008 (2684) z dnia 13.12.2008; Kraj; s. 20
Reklama