Archiwum Polityki

Koniec Francji

Francja stała kafejkami, bistrami, małymi restauracyjkami, przypomnianymi nam choćby w filmie „Amelia”. To instytucja historyczna i polityczna: Balzac pisał, że „kawiarnie są parlamentem ludu”, Sartre tworzył w nich swoje sławne dzieła egzystencjalistyczne, a inni pisarze, politycy i artyści chętnie dzielili stoliki ze zwykłymi obywatelami. Jeszcze w 1960 r. tradycyjnych café było we Francji 200 tys., a obecnie liczba nie przekracza 41,5 tys.; każdego dnia zamykane są średnio dwa lokale. W 1975 r. Francuz spędzał na dejeuner 1,5 godziny i był to posiłek z kilkoma daniami i butelką wina. Już w 2005 r. jadł lunch, który trwał zaledwie 33 min, a od czasu kryzysu coraz częściej składa się z jednego dania i karafki kranowej wody. Wzrost sprzedaży odnotowują natomiast fast foody. Francuzi częściej sięgają po torebki na wynos i kawę w papierowym kubku. Chcąc ratować sytuację, prezydent Nicolas Sarkozy obiecał restauratorom obniżkę VAT z 18,6 proc. do 5,5 proc., lecz projekt nie zdobył przychylności UE obawiającej się eskalacji podobnych żądań w innych sektorach. Do kryzysu dołożył się zakaz palenia tytoniu, który dotarł do Francji i obciął restauratorom, jak sami oceniają, 10–30 proc. obrotów.

Polityka 7.2009 (2692) z dnia 14.02.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama