Pierwszą książką, którą opracowałem („Tematy, które mi odradzano”, PIW 1980), był wybór publikacji Jana Stanisława Bystronia. Nie ma w tym przypadku. Bystroń jest dla mnie, uważam tak nadal w ponad ćwierć wieku później, najwybitniejszym etnografem polskim. Był on skądinąd zięciem innego, jakże niesłusznie zapomnianego już dzisiaj, etnografa Andrzeja Cinciały, któremu folklorystyka śląska zawdzięcza bardzo wiele. Od lat jestem entuzjastą pisarstwa Jerzego Pilcha. Jak każdy obywatel Rzeczpospolitej obowiązkowo, inaczej groziłoby mi przecież wynarodowienie, uwielbiam Adama Małysza. Ostatnio, o czym za chwilę, wpadły mi w ręce pasjonujące wspomnienia Józefa Pietera „Czasy i ludzie”. Jan Stanisław Bystroń urodził się we wsi Datynie Dolne, rzut beretem od Cieszyna. Andrzej Cinciała w Kozakowicach Górnych, parę kilometrów od Datyń. Adam Małysz i Jerzy Pilch w Wiśle, Józef Pieter w Ochabach koło Skoczowa. Cóż ma w sobie ten malutki Śląsk Cieszyński, że tylu wychowuje tuzów?
„Czasy i ludzie” są w jakiejś mierze odpowiedzią na to pytanie. Wydał wprawdzie Andrzej Cinciała swoje wspomnienia, nie brakuje wątków autobiograficznych w twórczości Jerzego Pilcha, jednak książka Pietera jest tutaj istnym fenomenem. Zacząć należy od tego, że oszałamia on swoją pamięcią. Kiedy na przykład pisze o swojej klasie w gimnazjum cieszyńskim, wymienia w kolejności alfabetycznej i charakteryzuje wszystkich (sic!) jej uczniów. I tylko o jednym stwierdza z ubolewaniem, że „rozpłynął się w jego pamięci”. Dodaje jednak zaraz, iż: „Kolega Rudolf Pająk należał do najcichszych w klasie, na lekcjach odpowiadał na to, co musiał i o ile umiał, na przerwach z nikim nie rozmawiał.