Archiwum Polityki

Myszy żegnają kota

Stało się. Mamy rząd mniejszościowy, a premier Balcerowicz uważany przez krajowych i zagranicznych obserwatorów za gwaranta stabilności gospodarczej i kontynuacji właściwych przemian strukturalnych nie jest już ministrem finansów. Jak ocenić wyniki dwuipółletnich prac koalicyjnego rządu? Czy perspektywy rozwoju są dziś lepsze, czy gorsze niż trzy lata temu? No i wreszcie pytanie najbardziej niepokojące: czy rozpad koalicji oznaczać będzie dla gospodarki okres niestabilności, niweczącej nadzieje na szybki wzrost gospodarczy, stabilizację cen, spadek bezrobocia i rychłe wstąpienie do Unii Europejskiej?

Lista pytań jest długa, a odpowiedzi trudne. Telewizja i prasa bombardują nas wypowiedziami polityków sięgającymi od jednej skrajności (rząd przełomu, cztery reformy, które odmieniły obraz Polski, znów szybki wzrost gospodarczy) do drugiej (bezrobocie, ruina opieki zdrowotnej, ostateczne fiasko liberalizmu). Ponieważ jednak my nie musimy powtarzać politycznych sloganów, zastanówmy się raczej spokojnie nad gospodarczym bilansem prac koalicyjnego rządu i nad perspektywami na przyszłość.

Chłodnym okiem

W końcu 1997 r. stan polskiej gospodarki nie był oczywiście zły, ale na pewno nie tak dobry, jak twierdzi dziś opozycja. Produkt krajowy brutto wzrastał w tempie ponad 6 proc., inflacja i bezrobocie spadały, a deficyt obrotów bieżących wynosił zaledwie 4 mld USD (równoważne 3 proc. PKB). Pod tymi pozornie doskonałymi wynikami kryły się jednak niesłychanie groźne trendy, które prędzej czy później musiały wystawić gospodarkę na niebezpieczeństwo. W ciągu zaledwie dwóch beztroskich lat 1996–97 deficyt obrotów bieżących pogorszył się aż o 10 mld USD. Tak przerażającej dynamiki pogarszania się nierównowagi zewnętrznej nie wytrzymałaby długo żadna gospodarka, zwłaszcza że po rozpoczęciu się w połowie 1997 r. serii kryzysów walutowych najpierw w Czechach, a następnie na Dalekim Wschodzie, światowi inwestorzy zaczęli coraz uważniej przypatrywać się makroekonomicznym podstawom rozwijających się gospodarek.

Jednocześnie, mimo kilkuletniego wzrostu pomiędzy 6 a 7 proc., bezrobocie pozostawało na bardzo wysokim, dwucyfrowym poziomie, wydając bardzo złą opinię na temat sprawności polskiego rynku pracy. Wszystko to razem oznaczało, że szybkiemu tempu rozwoju gospodarki nie towarzyszyły odpowiednio szybkie reformy strukturalne, niezbędne do tego, by zrównoważony wzrost mógł być kontynuowany i w przyszłości.

Polityka 25.2000 (2250) z dnia 17.06.2000; Kraj; s. 20
Reklama