We wtorek przed piątą po południu na hotel Hotelissimo w Gonesse pod Paryżem spadł Concorde. Zakwaterowana tam polska wycieczka w tym czasie zwiedzała francuską stolicę. Ale praktykantki szkoły hotelarskiej z Jeleniej Góry Ewa i Paulina były w pracy. Po drugiej turystyczny pilot Maciej Kuźnik zauważył, że jego wycieczka jest zmęczona zwiedzaniem. Pomyślał, że można by wrócić do hotelu na obiad, odetchnąć. Wsiedliby w autokar i na czwartą byliby na miejscu. Drzemka między piątą a szóstą, ktoś może chciałby się przebrać. Późnym popołudniem znów zwiedzanie Paryża.
We wtorek przed piątą konsul Niedziałek był jeszcze w pracy. Francuskie media podały pierwsze informacje o katastrofie Concorde’a. Wiadomo było, że spadł na kompleks hoteli w podparyskiej miejscowości Gonesse. Konsul zabrał ze sobą dyżurną komórkę, na wszelki wypadek.
Autokar z wycieczką Kuźnika dojeżdżał wtedy do Place Clichy w Paryżu. Tam jest jadłodajnia, gdzie można dostać tani i dobry obiad – tu zdecydowali się zjeść posiłek.
Michelle, szefowa hotelu Hotelissimo, gdzie zakwaterowana była grupa Kuźnika, też przed piątą była w Paryżu. Załatwiała sprawy finansowe w centrum. Kuźnik, który się z nią przyjaźni, przysiągłby, że zawsze załatwia te sprawy w poniedziałek, a tym razem we wtorek. Może coś jej wypadło?
Co przed piątą robiły Ewa i Paulina? W programie praktyk uczniowskich miały „służbę piętrową i gastronomiczną”. Rano Ewa pomagała przy bufecie śniadaniowym, obsługiwała polską wycieczkę Kuźnika, ludzie ją pamiętają, rozmawiali z nią po polsku. A Paulina chyba zaczynała już ścielić łóżka. O piątej obie pewnie szykowały obiadokolację. Do końca praktyk miały jeszcze tydzień. Ewa liczyła dni. Chciała już wracać.
Dyrektor jeleniogórskiej Szkoły Hotelarstwa Andrzej Dąbek wrócił znad morza dopiero wieczorem we wtorek.