Archiwum Polityki

Palec losu

Katastrofa francuskiego pasażerskiego samolotu naddźwiękowego wstrząsnęła opinią publiczną. 114 ofiar wywołało głęboką żałobę w świecie. Tylko los szczęścia pozwolił uniknąć śmierci kilkudziesięciu polskim turystom mieszkającym w zniszczonym hotelu. Ten sam palec losu skazał na śmierć Niemców lecących na atrakcyjne egzotyczne wakacje. Oto nasze reporterskie relacje o tym, co działo się w dniu katastrofy i po niej we Francji, Polsce i w Niemczech.

We wtorek przed piątą po południu na hotel Hotelissimo w Gonesse pod Paryżem spadł Concorde. Zakwaterowana tam polska wycieczka w tym czasie zwiedzała francuską stolicę. Ale praktykantki szkoły hotelarskiej z Jeleniej Góry Ewa i Paulina były w pracy. Po drugiej turystyczny pilot Maciej Kuźnik zauważył, że jego wycieczka jest zmęczona zwiedzaniem. Pomyślał, że można by wrócić do hotelu na obiad, odetchnąć. Wsiedliby w autokar i na czwartą byliby na miejscu. Drzemka między piątą a szóstą, ktoś może chciałby się przebrać. Późnym popołudniem znów zwiedzanie Paryża.

We wtorek przed piątą konsul Niedziałek był jeszcze w pracy. Francuskie media podały pierwsze informacje o katastrofie Concorde’a. Wiadomo było, że spadł na kompleks hoteli w podparyskiej miejscowości Gonesse. Konsul zabrał ze sobą dyżurną komórkę, na wszelki wypadek.

Autokar z wycieczką Kuźnika dojeżdżał wtedy do Place Clichy w Paryżu. Tam jest jadłodajnia, gdzie można dostać tani i dobry obiad – tu zdecydowali się zjeść posiłek.

Michelle, szefowa hotelu Hotelissimo, gdzie zakwaterowana była grupa Kuźnika, też przed piątą była w Paryżu. Załatwiała sprawy finansowe w centrum. Kuźnik, który się z nią przyjaźni, przysiągłby, że zawsze załatwia te sprawy w poniedziałek, a tym razem we wtorek. Może coś jej wypadło?

Co przed piątą robiły Ewa i Paulina? W programie praktyk uczniowskich miały „służbę piętrową i gastronomiczną”. Rano Ewa pomagała przy bufecie śniadaniowym, obsługiwała polską wycieczkę Kuźnika, ludzie ją pamiętają, rozmawiali z nią po polsku. A Paulina chyba zaczynała już ścielić łóżka. O piątej obie pewnie szykowały obiadokolację. Do końca praktyk miały jeszcze tydzień. Ewa liczyła dni. Chciała już wracać.

Dyrektor jeleniogórskiej Szkoły Hotelarstwa Andrzej Dąbek wrócił znad morza dopiero wieczorem we wtorek.

Polityka 32.2000 (2257) z dnia 05.08.2000; Wydarzenia; s. 17
Reklama