Archiwum Polityki

Nasze, nie nasze?

Sens posiadania dzieci zależy od motywów, dla których chcemy je mieć – mówi Wiesław Sokoluk.

JULIUSZ ĆWIELUCH: – Czy posiadanie dzieci ma sens?
WIESŁAW SOKOLUK: – To jest pytanie do Pana Boga, bo dotyczy hierarchii wartości. Sama czynność ich płodzenia jest dosyć banalna, przez co niektórym mylnie wydaje się, że i ich posiadanie również takie jest. Co w konsekwencji jest źródłem wielu nieszczęść zarówno po stronie posiadanych, jak i posiadających. Sens posiadania dzieci zależy od motywów, dla których chcemy je mieć. Dla dojrzałego mężczyzny dziecko może być impulsem do całkowitego przemodelowania swojego życia. Ktoś inny może właściwie nie zauważyć, że dziecko miał.

To jest nawet usankcjonowane w tak zwanej prawdzie ludowej, według której facet musi posadzić drzewo, zbudować dom, spłodzić potomka, a później to już nic nie musi.
No i tu tkwi problem, bo z tego stereotypu wynika całe mnóstwo nieszczęśliwych dzieciństw. Wychowanie dziecka to jedno z najtrudniejszych ludzkich zadań. Rodzice, którzy przystępują do wychowania, niejako wchodzą w strefę mroku, bo nikt ich nie uczy, jak to się robi. A to, co od nich potomek dostanie, będzie oddawał światu. W ostatecznym rachunku za błędy rodziców płaci cały świat.

Niewielu rodziców zdaje sobie sprawę z konsekwencji posiadania dziecka.
I całe szczęście, to jest właśnie tak skonstruowane. Gdyby sobie w pełni zdać sprawę z konsekwencji, to liczba urodzin wyglądałaby zupełnie inaczej. Z racjonalnego punktu widzenia posiadanie dziecka jest niezwykle ryzykownym przedsięwzięciem. Człowiek przychodzi na świat, w którym może zostać skrzywdzony albo sam będzie krzywdził. Tak czy siak, ktoś będzie cierpieć.

Zanim zaszliśmy z żoną w ciążę, nasi znajomi przekonywali nas, że posiadanie dziecka jest cudowne. Gdy zaczęły się problemy, to okazało się, że oni też je mieli, ale o problemach nie mówili.

Ja My Oni „On a Ona" (90141) z dnia 02.08.2008; Pomocnik Psychologiczny; s. 20
Reklama