Archiwum Polityki

W imię ojca i syna

Egzaminy na aplikacje prawnicze budzą kontrowersje dlatego, że najczęściej zdają je dzieci prawników. Jednym z niewielu uczestników tegorocznych egzaminów, którym udało się zdać, okazał się Piotr Ćwiąkalski, syn ministra sprawiedliwości, co musiało wzbudzić określone podejrzenia i związane z nimi pytania. Po pierwsze, czy syn ministra musi koniecznie zostać prawnikiem, gdy wiadomo, że nie ma na to społecznego przyzwolenia, a po drugie – dlaczego zdał akurat on, a inni nie?

Minister w specjalnym oświadczeniu przyznał, że nie mógł zabronić synowi przystępowania do egzaminu, gdyż ma on 25 lat. Tego rodzaju bezsilność urzędnika państwowego wysokiego szczebla w sprawie wchodzącej merytorycznie w zakres jego obowiązków musi oczywiście dziwić. Ćwiąkalski co prawda ujawnił, że jego syn zdawał na tych samych zasadach co inni, i to cieszy. Ale jeśli rzeczywiście tak było, to dlaczego osiągnął lepszy wynik?

Reporterzy TVN odnaleźli przez Internet Piotra Ćwiąkalskiego, lat 25, zamieszkałego w Krakowie, chcąc narosłe wątpliwości wyjaśnić, niestety, okazało się, że człowiek ten nie jest synem ministra sprawiedliwości. Stwierdził on, że zbieżność nazwisk jest przypadkowa, co – nie ukrywajmy – czyni sytuację mocno podejrzaną, gdyż nie od dziś wiadomo, że zbieżność nazwisk polskich polityków nigdy nie jest przypadkowa, a jeśli nawet jest, to nieprzypadkowo.

Minister Ćwiąkalski zaprzecza, jakoby jakikolwiek reporter TVN kontaktował się z jego synem. Rodzą się jednak uzasadnione pytania: jeśli Piotr Ćwiąkalski, lat 25, zamieszkały w Krakowie, nie jest „tym” Ćwiąkalskim, to kim wobec tego jest i o co mu chodzi?

Czy mamy do czynienia z prowokacją i na aplikację dostał się wiadomo przez kogo podstawiony Piotr Ćwiąkalski podający się za Piotra Ćwiąkalskiego, syna ministra?

Polityka 40.2008 (2674) z dnia 04.10.2008; Fusy plusy i minusy; s. 110
Reklama