Archiwum Polityki

I w Dubaju koniec raju

Na dubajskim lotnisku liczba porzuconych samochodów przekroczyła 3 tys. – relacjonuje „New York Times”. Są całkiem luksusowe, jak wszystko tutaj, i należą do zdesperowanych cudzoziemców, którzy uciekli w obawie przed więzieniem za długi. Mechanizm jest nieubłagany: kiedy tracisz pracę, tracisz jednocześnie wizę pobytową i wtedy masz miesiąc na zwinięcie swego dubajskiego życia i opuszczenie kraju. Gorzej mają ci, którzy, zadłużywszy się po uszy, kupowali nieruchomości. Ceny na tym rynku, po sześciu latach nieustannego wzrostu, w ciągu ostatnich trzech miesięcy spadły o 30 proc. i ruch prawie zamarł. Kiedy trwał boom, wydawało się, że Dubaj jest ostatnim miejscem, które dopadnie kryzys. Wielu profesjonalistów z całego świata, głównie anglofonów, także z Australii i Indii, związało z emiratem swoją przyszłość. Teraz w pospiesznym tempie muszą ją odwiązać: codziennie władze anulują 1,5 tys. wiz, podały lokalne media. Aby je utemperować, powstał projekt prawa prasowego, przewidujący dotkliwe kary pieniężne za przestępstwo „psucia reputacji państwa i gospodarki”. Rozpowszechniane pogłoski o tym, że słynna sztuczna wyspa Palm Jumeira zaczęła tonąć, pewnie kwalifikowałyby się do tego typu przestępstw.

Polityka 9.2009 (2694) z dnia 28.02.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama