Archiwum Polityki

Czarno-białe w kolorze

Osiedle dostatnich rezydencji w Cambridge, Massachusetts. 58-letni Henry Louis Gates wraca z podróży i nie może otworzyć własnych drzwi. Na pomoc wzywa kierowcę i razem szarpią się z zamkiem. Ktoś z sąsiedztwa donosi o tym na policję. Przyjeżdża sierżant James Crowley. Obaj panowie wdają się w głośną sprzeczkę. Rezultat: Gates w kajdankach, za stawianie oporu władzy, trafia na posterunek. Sierżant cytuje wykrzykiwane przez Gatesa słowa: „wy nie wiecie, kto ja jestem”. I rzeczywiście: chodzi o profesora Harvardu, jedną z najznamienitszych publicznych postaci Ameryki (na liście 25 najbardziej wpływowych Amerykanów tygodnika „Time”), eksperta od Afro-Ameryki i uprzedzeń rasowych. A przy okazji jednego z najbliższych przyjaciół Baracka Obamy. „Jedynymi osobami, które dziś w Ameryce żyją w świecie post-rasowym, są czterej lokatorzy Białego Domu” – komentuje prof. Gates. Prezydent, pytany przy okazji o ten incydent, mówi o „idiotyzmie” działań policji wobec nobliwego dżentelmena poruszającego się o lasce. Gates domaga się przeprosin, sierżant odmawia, tłumacząc, że stosował się do reguł, a prezydent nie powinien zabierać głosu, skoro nie wie, jak było naprawdę. Policyjni związkowcy stają za nim murem. Komentatorzy, jak zwykle, są podzieleni, ale sporo jest też niechętnych Obamie. Wreszcie prezydent dzwoni osobiście do sierżanta Crowleya i mówi, że słowa o idiotyzmie działań policji po zastanowieniu trochę by „przekalibrował”. Umawiają się też, „jak będzie okazja”, na piwo.

Polityka 31.2009 (2716) z dnia 01.08.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama