Przy okazji wizyty premiera Putina pojawił się ponownie wątek jeńców radzieckich z okresu wojny w 1920 r. Pewien żołnierz Armii Czerwonej narodowości polskiej, który został wzięty do polskiej niewoli, napisał we wspomnieniach o pobycie w tejże niewoli: „Nie szykanowano nas, nie znęcano się nad nami. Jedynym człowiekiem, który psuł nam krew, był szef kuchni – podoficer. Uwziął się, by strudzoną, zbiedzoną schorzałą masę jeniecką nauczyć porządku przy pobieraniu posiłków... Zatrudniono nas przy przeładunku towarów... Płacono nam nawet żołd – 10 marek miesięcznie”.
Autor wspomnień powinien być wiarygodny dla strony rosyjskiej – był to bowiem obywatel radziecki, późniejszy generał broni Ludowego Wojska Polskiego Jerzy Bordziłowski.
Nie ulega wątpliwości, że los jeńców rosyjskich (i ukraińskich, a także wielu innych narodowości) był nader ciężki. Historycy polscy zgodnie potwierdzają, że wyłaniające się z niewoli i z wojny 1920 r. państwo polskie nie było w stanie zapewnić odpowiednich warunków własnym rannym żołnierzom, a tym bardziej jeńcom. Zimno, głód, epidemie, zwłaszcza tyfusu i hiszpanki zbierały żniwo po obu stronach frontu. Nie ukrywano tych faktów, czego dowodem raport Ministerstwa Spraw Wojskowych z grudnia 1920 r. o sytuacji w obozach jenieckich (publikowaliśmy go w POLITYCE 49/1994).
Obozy jenieckie – najważniejsze – znajdowały się w Strzałkowie, Wadowicach, Łańcucie, Pikulicach, Szczypiornie, a tzw. obozy internowanych w Dąbiu, Dęblinie i Modlinie.
Ilu radzieckich żołnierzy trafiło do niewoli, ilu z nich zmarło? Zdaniem najwybitniejszego znawcy tej tematyki prof. Zbigniewa Karpusa, Polacy wzięli do niewoli 115 tys. jeńców, z których 85 tys. trafiło do obozów, 5 tys. odbiła sama Armia Czerwona, a 25 tys.