Archiwum Polityki

Komu to służy

Jeden z czytelników złożył mi telefoniczne doniesienie o zaistnieniu kolejnej afery w naszym futbolu. Otóż, obserwując ostatnie mecze z Czechami i Słowacją, czytelnik ten powziął podejrzenie, że w naszej reprezentacji z niewiadomych powodów grają piłkarze, którzy się do tego nie nadają, bo są za słabi, a w dodatku trenuje ich niewłaściwy trener. Co prawda obrońca Gancarczyk, strzelając w meczu chorzowskim efektowną bramkę, pokazał, że jest piłkarzem, który – jeśli się postara – jedną akcją potrafi zapewnić drużynie awans do mundialu w RPA, niestety, akcja ta pokazała, że lepiej nadaje się on do reprezentacji Słowacji.

Podejrzenia czytelnika w jednym z wywiadów potwierdził piłkarz Patryk Małecki, dając do zrozumienia, że zjawisko jest znacznie szersze i że do gry w piłkę na przyzwoitym poziomie nie nadają się nie tylko piłkarze pierwszej reprezentacji, ale również wielu graczy drużyny młodzieżowej, w której sam występuje. „Czas przejrzeć na oczy, połowa zawodników z kadry U-21 nie nadaje się do tego poziomu” – przyznał.

Samokrytyczna postawa Małeckiego jest zrozumiała, zważywszy, że w niedawnym meczu z Holandią, przegranym 0:4, nie wyróżnił się on niczym oprócz tego, że nie strzelił karnego. Wystawiając fatalną ocenę sobie i kolegom, Małecki dodał zresztą, że to nie tylko jego opinia i że „trener też to powinien wiedzieć”. Niestety, ze składu, jaki trener wystawił na mecz z Holandią, wynika, że mógł tego nie wiedzieć, bo nikt mu o tym nie powiedział, co rodzi podejrzenie, że PZPN ukrywa stan polskiej piłki nie tylko przed opinią publiczną, ale także przed trenerami.

Nie łudźmy się, piłkarz Małecki, pierwsza reprezentacja i połowa reprezentacji młodzieżowej to tylko czubek góry lodowej.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama