Archiwum Polityki

Stan medialny

Stan wojenny za nami. Obecnie mamy stan medialny. Podobnie jak poprzedni, ten również został ogłoszony w telewizji. Na ekranach (w programie TVN „Teraz My”) znów pojawił się generał Jaruzelski. Tym razem jako wcielenie zła. Obok generała siedzieli dwaj autorzy stanu medialnego, choć ubrani po cywilnemu – Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski. Podobnie jak stan wojenny, również stan medialny został wprowadzony wyłącznie ze szlachetnych, patriotycznych pobudek – dla dobra ojczyzny i społeczeństwa, w imię prawdy i sprawiedliwości. Uzbrojeni po zęby w kamery i w mikrofony pracownicy mediów opanowali kraj.

Chociaż minął już tydzień od emisji programu „Teraz My” z generałem Jaruzelskim, nadal pozostaję pod wrażeniem tej audycji, w której stan medialny rozprawia się ze stanem wojennym. Program zrobiony był według prostej recepty. Morozowski i Sekielski (Dziennikarze Roku z wyboru środowiska, a więc ludzie, którzy cieszą się uznaniem dziennikarzy i wytyczają trendy) zwabili do studia wyłącznie Jaruzelskiego. Na dużym ekranie pokazywali wypowiedzi osób maltretowanych, bitych, torturowanych, brutalnie przesłuchiwanych w stanie wojennym. W trakcie każdej takiej wypowiedzi pokazywali twarz Jaruzelskiego, a następnie czekali na jego reakcję. Przesłuchiwali generała, zadając pytania w rodzaju, czy wierzy w Boga (do tego wątku wracali kilkakrotnie, mimo że generał powiedział, iż studio TV to nie konfesjonał), czy pójdzie do nieba czy do piekła, czy mamusia byłaby z niego dumna, czy jest tchórzem, co dla niego znaczy honor, czy dobrze śpi, czy myśli o śmierci?

Morozowski&Sekielski urządzili swojemu gościowi sąd ostateczny w trybie przyspieszonym ŕ la Ziobro.

Polityka 49.2009 (2734) z dnia 05.12.2009; Passent; s. 105
Reklama