Archiwum Polityki

Graniczna ocena

Trybunał Konstytucyjny uznał, że włączanie stopnia z religii do średniej ocen w szkole nie jest sprzeczne z konstytucją. Nie znaczy to, że konstytucja wymaga, aby do takiej średniej religię włączać. Stan rzeczy sprzed decyzji ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha, który zaliczył religię do przedmiotów niejako państwowych, był również zgodny z konstytucją. Na tym polegają decyzje Trybunału, który mówi nie to, jak w ogóle ma być, ale to, czy jakaś koncepcja nie koliduje z konstytucją. Wyrok nie przesądza w żadnym stopniu o sensowności takiej koncepcji, jej niezbędności i skutkach. Słuchając komentarzy samego Giertycha oraz innych prawicowych polityków i komentatorów, można natomiast odnieść wrażenie, iż sądzą, że Trybunał wręcz ich pochwalił, na podniesienie rangi oceny z religii niecierpliwie czekał, a utrącenie wniosku SLD, czyli „czerwonych”, sprawiło mu wyjątkową satysfakcję. Pojawiła się nuta podziwu połączona z niedowierzaniem: „ten” Trybunał stanął w obronie religii. To ma swoją nazwę: odbiór naiwny. Niestety, nie wszystkie złe pomysły są sprzeczne z konstytucją.

W sprawie ocen z religii może jednak dziwić jeden wątek, podniesiony w uzasadnieniu wyroku: wliczanie ocen z religii do średniej jest naturalną konsekwencją obecności religii w szkole. Na tę osobliwość zwróciła uwagę w zdaniu odrębnym sędzia Ewa Łętowska. Wprowadzenie religii do szkolnych sal w 1990 r. przy dobrej woli można było potraktować jako logistyczne ułatwienie Kościołowi ze strony państwa dostępu do młodzieży, a płacenie katechetom z budżetu – jako rodzaj dofinansowania działalności z zakresu szeroko pojętej edukacji. Ale w momencie, kiedy ocena stopnia przyswojenia sobie prawd wiary jest traktowana na równi z innymi ocenami w państwowej szkole, następuje jakościowa różnica.

Polityka 50.2009 (2735) z dnia 12.12.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama