To będzie lekki felieton karnawałowy o napoju z bąbelkami.
Muszę przyznać się do pewnego dziwactwa. Kolekcjonuję puszki i małe plastikowe butelki po coca-coli z różnych krajów, a nawet różnych kontynentów. Wydawać by się mogło, że wszędzie obowiązuje ten sam graficzny standard i wszechobowiązujące logo pisane falistą, łacińską czcionką. Tak nie jest. Zdumiewające też, jak przyzwyczajeni jesteśmy do zachodniego logo i jakie poruszenie mogą wywoływać na dobrze znajomej czerwonej puszce, w miejscu, gdzie zawsze jest biały napis coca-cola, chińskie domki, hebrajskie zawijasy czy arabskie szlaczki.
Polityka
2.2010
(2738) z dnia 09.01.2010;
Kultura;
s. 58