Archiwum Polityki

Biust butelki

To będzie lekki felieton karnawałowy o napoju z bąbelkami.

Muszę przyznać się do pewnego dziwactwa. Kolekcjonuję puszki i małe plastikowe butelki po coca-coli z różnych krajów, a nawet różnych kontynentów. Wydawać by się mogło, że wszędzie obowiązuje ten sam graficzny standard i wszechobowiązujące logo pisane falistą, łacińską czcionką. Tak nie jest. Zdumiewające też, jak przyzwyczajeni jesteśmy do zachodniego logo i jakie poruszenie mogą wywoływać na dobrze znajomej czerwonej puszce, w miejscu, gdzie zawsze jest biały napis coca-cola, chińskie domki, hebrajskie zawijasy czy arabskie szlaczki.

Warto też zwrócić uwagę na kształty plastikowych butelek półlitrowych. Tutaj też nie ma jednego standardu. Jedne są bardziej kobiece, to znaczy mają większe wcięcie w talii niż inne. Bardzo kobieca na przykład, z większym wcięciem niż inne, a może z większą górną częścią, czyli biustem, jest butelka francuska. Za to butelka niemiecka jest zupełnie męska. Żadnego wcięcia w tali, żadnych bioder, żadnego biustu. Niczym nie odróżnia się od typowej butelki. Poza tym produkowana jest z pancernego niezniszczalnego plastiku. Chyba jedynie w Niemczech plastikowe butelki coli są na wymianę.

Moja kolekcja w latach siedemdziesiątych, w PRL, nie byłaby niczym dziwnym. Wtedy w eleganckich domach na eleganckich meblościankach ustawiano puszki po coli, piwie i pudełka po zachodnich papierosach. Coca-cola była symbolem luksusu, zachodniego stylu życia, kapitalistycznego bogactwa i dobrobytu, za którym wszyscy wtedy tęskniliśmy. Taka meblościankowa ozdoba mówiła o statusie domu i jego zorientowaniu na Zachód.

Ale w latach pięćdziesiątych nikt nie pozwoliłby sobie na takie kolekcje.

Polityka 2.2010 (2738) z dnia 09.01.2010; Kultura; s. 58
Reklama