Archiwum Polityki

Brat gracz

Rozpoczęły się mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Bracia Jureccy i Lijewscy ruszyli z reprezentacją w kolejny bój.

Piłka ręczna nie bez racji uchodzi za sport brutalny, takie rugby pod dachem. Każdy kołowy może coś o tym powiedzieć. Podczas akcji w ataku stoi tyłem do bramki, tuż przed linią pola bramkowego i siłuje się z przeciwnikami. Trwa atak, kołowy obserwuje kolegów rozgrywających piłkę i kombinuje, jak znaleźć wokół siebie trochę przestrzeni, rozciągnąć obrońców, w międzyczasie jest deptany, szturchany, odpychany, obrywa łokciem pod żebra albo w plecy. – W ścisku czasem nie sposób odróżnić zagrań przypadkowych od chamskich, tym bardziej że obrońca na zawołanie przybiera minę niewiniątka – mówi Bartek Jurecki, który z turnieju towarzyskiego w Austrii wrócił z podbitym okiem, ale takie urazy to dla szczypiornistów chleb powszedni. Na zeszłorocznych mistrzostwach świata Bartek trzy mecze grał z pękniętą kością palca stopy, a po turnieju jeszcze przez sześć tygodni służył klubowi SC Magdeburg. W końcu po to wymyślono zastrzyki przeciwbólowe, by takiego drobiazgu jak pęknięta kość zawodnicy nie używali jako wymówki od pracy.

Lewa stopa Bartka

Z bólem Bartek nauczył się żyć. Urodził się z wadą lewej stopy. Nie może nią poruszać w pionie, mięśnie łydki przez to nie pracują odpowiednio, nie wolno ich zbytnio obciążać. I dlatego lewa łydka Bartka jest znacznie chudsza od prawej. – Najgorzej jest rano. Pierwsze kilka kroków po wstaniu z łóżka to męka. Jak rozchodzę, jest lepiej. Ból wraca w okresie przygotowawczym, gdy treningi są ciężkie. Ale da się wytrzymać – twierdzi. – Bartek to fenomen. Mam dla niego wielki szacunek, bo musi znosić więcej niż inni, a mimo to twardy jest, nie skarży się – opowiada trener reprezentacji Bogdan Wenta. W 2006 r.

Polityka 4.2010 (2740) z dnia 23.01.2010; Ludzie i obyczaje; s. 91
Reklama