Podróż autem jednym zwierzakom kojarzy się z długim spacerem, eksplozją nowych zapachów, swobodą, z wakacyjnym buszowaniem w trawie lub wodzie, inne samochodem jeździć nie lubią. Już samo przeczucie wyprawy przyprawia je o skrajny stres, próbują zaszyć się w kącie szafy, byle tylko uniknąć wyjazdu.
Pewnego dnia zdałam sobie jednak sprawę, że samochodowe wycieczki z psem są bardzo ryzykowne. Dla psa. Pomijam sprawę pasów bezpieczeństwa. Dziś prawo wymaga, aby zwierzę znajdowało się w transporterze albo było zapięte w uprząż uniemożliwiającą wędrowanie po wnętrzu auta. Jest to mądre zarządzenie. Taki spacerujący pies lub kot może być przyczyną wypadku. Wystarczy, że wśliźnie się pod nogi kierowcy i zablokuje hamulec. Rozprasza poza tym uwagę kierującego pojazdem, który nawet podświadomie czuwa, czy zwierzę nie psoci.
Zwierzęta znacznie lepiej znoszą podróż, gdy przyzwyczaimy je do korzystania z samochodu. Nie niepokoją się wtedy i nie cierpią na chorobę lokomocyjną. Pies i kot w każdym wieku mogą pokonać lęk przed podróżą, gdy mają cierpliwego i życzliwego opiekuna. Codzienne kilkuminutowe przejażdżki zakończone smakołykiem to najlepszy kurs samochodowy. Jeżeli wyjeżdżamy w długą trasę, nie wolno zapomnieć o wodzie do picia, postojach i o tym, że w ich czasie nie spuszczamy psa ze smyczy, a kota nie wyjmujemy z transportera, żeby rozprostował grzbiet. Często, chcąc ulżyć swoim podopiecznym, opiekunowie aplikują im leki typu aviomarin. Ale pomagają niewiele lub wcale. Odpowiednie dla zwierząt tego typu leki można kupić u lekarza weterynarii. Będą znacznie skuteczniejsze.
Zanim jednak zaaplikujemy zwierzęciu taki preparat, powinniśmy przed podróżą wypróbować jego działanie.