Archiwum Polityki

Daleko nie ujadą

NSZZ Solidarność zakładów Fiat Auto Poland w Tychach ogłosiła, że kryzys się skończył i nadszedł dzień zapłaty za rok wyrzeczeń. Żądanie jest proste: 650 zł podwyżki na pracownika, choć już dzisiaj zarobki pracowników tyskiego Fiata należą do najwyższych w branży (średnia płaca to blisko 5 tys. zł). Jeśli pracodawca nie zaakceptuje żądań, „S” zacznie protest. Pierwsze wiece już się odbyły, następne w planach.

Kiedy większość fabryk motoryzacyjnych, w Polsce i na świecie, ograniczała produkcję, cięła płace i zwalniała pracowników, zakłady Fiata w Tychach pracowały na trzy zmiany dzięki temu, że włoski koncern wybrał polską fabrykę jako miejsce produkcji małolitrażowych modeli, które cieszyły się sporym popytem: Fiata Pandy, Fiata 500 i Forda Ka. W ubiegłym roku tyski Fiat wyprodukował ponad 600 tys. aut, ku zazdrości konkurentów walczących o przeżycie, choćby z pobliskich zakładów Opla w Gliwicach.

Podobne uczucie musi nurtować związkowców z zakładów Fiata we Włoszech, które nie mając tak chodliwych modeli, muszą ograniczać produkcję i redukować zatrudnienie. Dlatego otwarcie domagają się od swego rządu, by przypomniał Fiatowi, że jest włoską firmą i w pierwszej kolejności musi dbać o pracę i dobrobyt rodaków. Efekty tego nacisku już są. Prezes koncernu Sergio Marchionne zapowiedział, że kiedy w 2011 r. pojawi się nowa Panda, będzie wytwarzana we Włoszech. Do Polski trafić ma nowa Lancia Ypsilon, z handlowego punktu widzenia model drugoligowy. Dla Tychów może to oznaczać koniec prosperity. Zresztą już ten rok może być gorszy, bo rządy skończyły z dopłatami, a bez tego zasilania rynek samochodowy daleko nie ujedzie.

Kryzys więc jeszcze się nie skończył – przynajmniej w branży motoryzacyjnej.

Polityka 5.2010 (2741) z dnia 30.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama