Archiwum Polityki

Oszukany Avatar

„Avatar” to film przewrotny. Tam, gdzie wydaje się fikcją, jest prawdą. Tam, gdzie wykreowaną wizję odbieramy jako naturalną, mamy do czynienia z mało prawdopodobną fantazją.

Pandora, miejsce akcji kinowego przeboju ostatnich tygodni, istnieje naprawdę i krąży wokół gazowego olbrzyma. Ten jednak nie jest planetą Alfy Centauri A, lecz Słońca. Prawdziwą Pandorę znajdziemy niedaleko – to jeden z maleńkich księżyców Saturna, nieforemna bryła o rozmiarach ok. 80 km. Należy on do nielicznych drobnych obiektów, który dzięki sondzie Cassini doczekał się zdjęcia 3D (czerwono-niebieski anaglif można obejrzeć w bazie zdjęć ciclops.org pod datą 29 grudnia 2006 r.).

Pandora z układu Saturna

Rzeczywista Pandora należy do księżyców-pasterzy, skalistych brył, których wątła grawitacja rzeźbi pobliskie pierścienie Saturna. Składają się one z miliardów lodowych okruchów, rozmiarami nieprzekraczających 10 m (zdarzają się jednak struktury 100-, a nawet 400-metrowe). Ponieważ różnice w prędkościach orbitalnych bliskich sobie drobin są niewielkie, obserwator przy którymś odłamku widziałby wokół tysiące brył zawieszonych w przestrzeni, widok niewiele ustępujący górom Hallelujah filmowej Pandory. Porównanie tym bliższe, że pierścienie Saturna mają nawet własną (choć niezwykle rzadką) atmosferę z cząsteczkowego tlenu.

Bliskim sąsiadem pierścieni jest Enceladus. Mimo małych rozmiarów (ok. 500 km średnicy) to obiekt aktywny geologicznie, co zawdzięcza grawitacyjnemu oddziaływaniu sąsiada, księżyca Dione. Poddawana naprężeniom powierzchnia Enceladusa przesuwa się, a powstające ciepło utrzymuje w stanie płynnym olbrzymi podziemny ocean. Przy południowym biegunie Enceladusa znajdziemy Tygrysie Pasy – cztery długie, niemal równoległe ryfty tektoniczne, z których tryskają strugi oceanicznej wody. Słaba grawitacja sprawia, że gejzery sięgają kosmosu. Gdy sonda Cassini przeleciała nisko nad tym rejonem, krótki film pokazujący zbliżanie się do gigantycznych fontann wody wywołał furorę.

Polityka 6.2010 (2742) z dnia 06.02.2010; Nauka; s. 64
Reklama