Był estetą, a nade wszystko erudytą. Pisał felietony do „Res Publiki Nowej”, w „Polityce” czasem zabierał głos na łamach, ale najczęściej w dyskusjach wewnątrzredakcyjnych; w kręgach przyjacielskich mógł debatować dniami i nocami. Te noce zwłaszcza zapamiętają Jego przyjaciele, gdy ujawniał się ze swoim niezrównanym poczuciem humoru jako poszukiwacz absurdów, tropiciel przewrotności świata, miłośnik pointy. Kipiał wiedzą, zaskakiwał głęboką znajomością odległych od siebie dziedzin – od architektury po filozofię, od fizyki po metafizykę.
Wyrozumiały dla ludzkich słabości, mało był wyrozumiały dla błędów ludzkich umysłów. Dlatego był partnerem trudnym zarówno w rozmowie, jak i we współpracy. Ale kto go dobrze poznał, wiedział, że intencje miał zawsze szczere i zamiary szlachetne.
Najbardziej bezwzględny był wobec siebie. Dążenie do doskonałości budowało Jacka, lecz chyba kosztowało Go zbyt wiele. Coraz trudniej mieścił się w schemacie rutynowego wykonywania cotygodniowych czynności, pracę przeniósł do domu i często na godziny nocne, bezustannie doskonaląc projekty dodatków i wydań specjalnych „Polityki”, co stało się Jego pasją, bo każdy z tych projektów musiał być niepowtarzalny i oryginalny.