Archiwum Polityki

A ja palę sziszę

Rozmowa z Piotrem Ibrahimem Kalwasem, pisarzem osiadłym w Aleksandrii, o tym, dlaczego uciekł od współczesnych Polaków
Joanna Podgórska: – To już prawie dwa lata, gdy zamienił pan Warszawę na Aleksandrię. Nigdy pan nie żałował?

Piotr Kalwas: – Nie. Miałem momenty zmęczenia, stresu związanego z organizacją życia w nowym miejscu; egipskie urzędy, sporo biurokracji, ale pomogli mi znajomi. Szybko poznani, bo tam się szybko poznaje ludzi.

Deklarował pan: „czuję się wypędzony przez piwną hołotę”, przez „prostacką, biesiadno-wódczaną kulturę”. Było aż tak źle?

To moja subiektywna wizja. Źle mi się żyło w otoczeniu współczesnych Polaków. Razi mnie postępujące schamienie. Nie tylko chamstwo ulicznych pijaczków, ale chamstwo kultury medialnej, która atakuje człowieka od rana do wieczora. Agresywna, niebezpieczna papka.

Tak jest wszędzie. Świat jest globalną wioską.

W Egipcie tego jest mniej. Oczywiście, że to nie jest polska specyfika, ale w polskim wydaniu jest specyficzna. Nabiera bardziej prymitywnego charakteru. Kultura pop na Zachodzie jest lepiej opakowana, lepiej podana. Łatwiej się od niej odciąć, bo elity intelektualne są tam większe, lepiej zorganizowane, wokół sztuki, duchowości.

Tego u nas nie ma. Kultura stała się offem, marginesem, rzeczą wręcz wstydliwą. Polska przeciętność jest prymitywna.

Z daleka widzi się ostrzej czy raczej dystans łagodzi spojrzenie?

Mam Internet, wchodzę na polskie strony, głównie informacyjne. Od kilku lat obserwuję, jak stają się coraz bardziej wulgarne, ociekają krwią i wszelkimi możliwymi wydzielinami. Bo im bardziej ohydny link, tym więcej kliknięć. Jeden z tych portali wyciąłem, bo już nie mogłem go czytać. Zamieniłem na Polską Agencję Prasową, której wielkim plusem jest to, że nie ma komentarzy internautów. Bo to dopiero jest coś obrzydliwego.

Jerzy Pilch nazwał je ostatnio rzeką gówna.

Polityka 16.2010 (2752) z dnia 17.04.2010; Ludzie i obyczaje; s. 108
Reklama