Archiwum Polityki

Era opery

Kto uważa, że opera jest przeżytkiem, może się przekonać o swym błędzie zaledwie 80 km od polskiej granicy.
Za półtora roku będziemy zapewne masowo korzystać z nowego wielkiego lotniska Berlin Brandenburg International. Miłośników sztuki, muzyki i teatru Berlin przyciąga już teraz. Władze tego miasta bez przemysłu, z niewielkim biznesem, poharatanego przez historię i od dekady z trudem wychodzącego z ciężkiego zadłużenia zdają sobie sprawę, że mogą przyciągnąć ludzi przede wszystkim kulturą. Dziś w Berlinie działa – jak podaje tamtejszy ratusz na swojej stronie internetowej – 5 tys. artystów wizualnych, 1200 pisarzy, 1500 grup rockowych, popowych i folkowych, 500 muzyków jazzowych, 103 orkiestry i zespoły kameralne, 1500 chórów, 300 grup teatralnych, 1000 tancerzy i choreografów. I wreszcie trzy teatry operowe, a w każdym z nich codziennie coś się dzieje; odwiedziło je w zeszłym roku w sumie ok. 700 tys. osób.

Niemcy są obok Włoch, gdzie opera się narodziła, drugim krajem, który tak wielką wagę przywiązuje do tego gatunku. Praktycznie w każdej nieco większej miejscowości działa teatr łączący funkcje dramatycznego i muzycznego; w sumie jest ich ponad sto. Finansowane są przez władze lokalne i – w zależności od zamożności tychże – powodzi im się gorzej lub lepiej (najlepiej Bayerische Staatsoper w Monachium – Bawaria jest najbogatszym landem). Ale w żadnym z tych miast nie ma aż tylu dużych ośrodków operowych. I wbrew pozorom, berliński stan rzeczy nie wywodzi się z burzliwej historii, związanej z podziałem miasta, lecz z czasów dawniejszych. Choć i mur berliński odegrał tu swoją rolę.

Najstarsza jest Staatsoper Unter den Linden, która powstała jako królewski teatr dworski (Königlische Hofoper) w 1742 r.; budynek zaprojektował Georg Wenzeslaus von Knobelsdorff jako część Forum Fridericianum, najważniejszego placu Berlina, zbudowanego na cześć króla pruskiego Fryderyka II.

Polityka 18.2010 (2754) z dnia 01.05.2010; Kultura; s. 68
Reklama