Archiwum Polityki

Rady dla bladych

Od wiosny do jesieni nasza skóra – zaledwie półtora metra kwadratowego powierzchni o ciężarze od 2 do 4 kg – staje się polem bitwy między zwolennikami i przeciwnikami słońca. Komu zaufać?
Czy wierzyć tym, którzy wypędzają ludzi na plaże i bezwzględnie żerują na ich kompleksach (oferując wyszczuplające diety, kremy maskujące defekty urody albo zabiegi o cudownie odmładzającym działaniu), czy też ulec przeciwsłonecznej fobii i wydać pieniądze na samoopalacze i drogie kosmetyki z filtrami przeciwko promieniowaniu słonecznemu?

Co widać przez skórę?

Niezależnie od tego, po czyjej stronie się opowiemy, zawsze ktoś na tym zarobi (patrz ramka „Ile kosztuje piękno?” na s. 80). Wakacyjny interes kręci się jak modny niegdyś w kurortach hula-hoop: opalenizna doda ci blasku, ale szybciej się zestarzejesz, więc wcześniej trzeba będzie zacząć tuszować zmarszczki; promienie słoneczne pobudzą w skórze syntezę potrzebnej witaminy D, ale jednocześnie zniszczą kolagen i przyczynią się do powstania znamion, które być może będą wymagać interwencji lekarskiej. W branży kosmetycznej i dermatologicznej właśnie nadszedł czas żniw.

Dr Magdalena Ciupińska w Poradni Dermatologicznej na warszawskim Lesznie spotyka coraz więcej pacjentów, którzy przychodzą tylko po to, by przygotować się do lata. – Lepiej teraz niż nigdy – mówi.

Wytrawny dermatolog bez trudu potrafi ocenić po wyglądzie skóry, zwłaszcza na twarzy, jak właściciel o nią dba. – To widać na pierwszy rzut oka, gdy pacjent staje w drzwiach – nie pozostawia złudzeń dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. – Po stanie naskórka, napięciu ust, mimice, a nawet po regularnym owalu twarzy potrafię ocenić, czy mam do czynienia z osobą, która nigdy niczego nie przyłożyła do swojej skóry, czy też z kimś, kto potrafi ją pielęgnować.

Zdaniem lekarzy od kilkunastu lat Polacy (raczej Polki) zmieniają swoje nastawienie do wyglądu.

Polityka 20.2010 (2756) z dnia 15.05.2010; Poradnik; s. 76
Reklama