Archiwum Polityki

Co z tym Lisem?

Daniel Passent: – Co z tym Lisem?

Tomasz Lis: – Niektórzy mówią, że oszalał.

Długo się pan zastanawiał?

Długo, ale pierwsza instynktowna reakcja była, że – jak mawiał Stirlitz – jest to materiał do przemyślenia. Zdecydowałem się to ryzyko podjąć…

Ja panu gratuluję...

...szczerze?

Odwagi i nominacji. Z punktu widzenia „Wprost” – dobry ruch. Najbardziej znany dziennikarz, popularny, bywały w świecie. To ogromny kontrast w stosunku do poprzedników.

Jedna osoba nie ma mocy sprawczej.

Za panem mogą pójść inni – dziennikarze, którzy w końcu pana wybierali Dziennikarzem Roku, i widzowie.

Ja liczę na mniej – na kredyt.

Krótkoterminowy. Spłata musi być szybka.

Nigdy bym się nie podjął, gdyby przedtem nie powiodło się dwa razy. Stworzenie od zera programu informacyjnego TVN. Dziś widzimy potęgę „Faktów”, to fakt, ale ja pamiętam hotel robotniczy, niewylane podłogi w niewielkim studiu; po ogromnych gmachach na Woronicza to było traumatyczne. Ale tam była wyobraźnia pana Wejcherta, pana Waltera, w jakimś stopniu i moja. Coś się rodziło…

…„Wprost” raczej umierało.

Drugie doświadczenie to zmiana w biegu „Informacji” Polsatu w „Wydarzenia”, robienie przy tym programu publicystycznego i zmiana wizerunku tej stacji, o której pogardliwie mówiono „Polszmat”, dla prostych ludzi. Dziś już nikt tak nie mówi. „Fakty” i „Wydarzenia” to programy o najwyższych udziałach w swoich stacjach.

A nie boi się pan, że nosił wilk razy kilka…?

Zgoda, ale tamte doświadczenia oswoiły mnie z podejmowaniem wyzwań. I uodporniły na tych, którzy liczą, że niedługo będą odczuwać Schadenfreude. Jeżeli zbierze się grupę entuzjastów i wykona robotę, odbiorcy to docenią.

Polityka 23.2010 (2759) z dnia 05.06.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama