W Niemczech prezydent ma uprawnienia wyłącznie reprezentacyjne. Mimo to niektórzy z nich, jak obchodzący niedawno swe 90-lecie Richard von Weizsäcker, uczynili z tego urzędu ważną instancję moralną. W swych wystąpieniach formułowali sensy niemieckiej polityki i wytykali błędy rządu, jednak Köhler – skrupulatny ekonomista, były prezes Międzynarodowego Funduszu Walutowego – nie trafił w swój czas. Jego wybór na prezydenta w 2004 r. był sygnałem, że chadecy chcą realizować program radykalnie neoliberalny. Gdy jednak nie znalazł on poparcia wyborcy, Angela Merkel stworzyła rząd z socjaldemokratami i pożegnała się z liberalizmem.
Köhler dostosował się do tej zmiany. Był prezydentem bezbarwnym, ale lubianym. W sprawach polskich uparcie rozwiewał antyniemieckie uprzedzenia Lecha Kaczyńskiego. Do zderzenia z panią kanclerz doszło na tle konfliktu greckiego. Prezydent – z przekonania liberał – najpierw milczał, a potem skrytykował rząd za bezczynność. Gdy Merkel przed wyborami w Nadrenii-Westfalii nie chciała przyznać, że obiecanej obniżki podatków nie będzie, Köhler mówił o konieczności podniesienia nie tylko podatków, ale i ceny benzyny…
Rezygnacja Köhlera to reakcja człowieka, który nie znalazł właściwego klucza do prezydentury, czuł się niepewnie i był politycznie osamotniony.