Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Dylematy kapitana Nemo

Wiosną 1869 r. przedstawia Juliusz Verne swojemu wydawcy Hetzlowi (również Juliuszowi) brulion swojej nowej książki, która po wielu zmianach tytułu ukaże się ostatecznie w 1870 r. jako „20 000 mil podmorskiej żeglugi”. Były to czasy, kiedy autorzy w trakcie pisania konsultowali z edytorem nie tylko tezy dzieła, przebieg akcji, ale nawet szczegóły faktograficzne czy językowe. Przy czym spółka wydawnicza: Piotr Juliusz i Juliusz Hetzlowie cieszyła się autorytetem nie lada. Ich rad słuchali z uwagą między innymi Balzac, Victor Hugo, a nawet programowo niezależna i narowista George Sand.

I oto Juliusz Hetzel ma poważne zastrzeżenia do proponowanej mu przez Verne’a powieści. Chodzi przede wszystkim o głównego bohatera, kapitana Nemo. Według Verne’a ma nim być polski arystokrata, uczestnik powstania styczniowego, który po zabiciu mu żony i zgwałceniu córek przez pijanych Kozaków mści się na Rosjanach i całej ludzkości, która przyglądała się z obojętnością cierpieniom jego ojczyzny. Hetzel kategorycznie protestuje. Siergiej Makiejew w „Sowierszenno Siekrietno” (vide „Forum” nr 44/45 z 2009 r.) pisze, iż chodziło o kwestie polityczne, zbliżenie francusko-rosyjskie. Jest to tylko część prawdy. Owszem, złe pisanie o Rosji nie było we Francji lat siedemdziesiątych XIX w. á l’ordre du jour.

Była jednak i druga, ważniejsza nawet dla Hetzla strona medalu. Kapitan Nemo w propozycji Verne’a był mścicielem, ale jednocześnie zbrodniarzem kierującym swą nienawiść również ku ludziom zgoła niewinnym, stawał się – jak pisze Makiejew – „pierwszym w literaturze prawdziwym terrorystą w jak najbardziej współczesnym rozumieniu tego słowa”. Otóż, tłumaczył Verne’owi Hetzel, Polacy są tak przewrażliwieni, że polskość kapitana Nemo będzie przez nich odebrana negatywnie.

Polityka 28.2010 (2764) z dnia 10.07.2010; Stomma; s. 97
Reklama