Archiwum Polityki

Jagiełło pod Grunwaldem

Na przełomie lat 1409/1410 wysłannik Władysława Jagiełły rycerz Jarosław z Iwna herbu Grzymała udaje się w dyplomatyczny objazd po zachodnioeuropejskich dworach. Odwiedza Francję, Anglię, Burgundię, Flandrię, Brabant, Kliwię… Jego zadaniem jest popsucie opinii Zakonu Krzyżackiego, który cieszy się tam nie lada mirem. Możni tych krajów chętnie wysyłają do krzyżaków swoje dzieci, by nauczyły się rycerskiego rzemiosła i obyczaju w najlepszym wydaniu; rycerze często zgłaszają się na ochotnika do zakonnych wojsk. „Nie ma bowiem lepszej szkoły hartu i honoru” – zanotował burgundzki kronikarz.

Jarosław z Iwna jest dyplomatą wytrawnym. Wiezie list królewski, który w 29 artykułach wylicza zbrodnie krzyżackie: napady na sąsiadów, łupiestwo, dokonywanie zniszczeń… Wie jednak, że nie zrobi to większego wrażenia na zachodnim rycerstwie, dla którego podobne przewiny to chleb codzienny. Szermuje więc przede wszystkim argumentem dodatkowym: na Żmudzi rycerze zakonni gwałcili tamtejsze kobiety, nie zważając ani na cześć kobiecą, ani własne śluby czystości. Król Anglii odpowie mu na to cynicznie: „Mam ci ja kraj niemały, ale cóż by się z nim od dawna stało, gdybym miał go utracić za każdy żart moich rycerzy z czyjąś tam żoną!”. Zarzut czyni jednak wrażenie. Niepisany kodeks rycerski początków XV w. dopuszcza bowiem agresję i rabunek, jednocześnie idealizuje jednak kobietę, każe być jej obrońcą, a nie gnębicielem.

Oczywiście praktyka gwałtów jest w rzeczywistości częsta, ale jednocześnie wstydliwa i oficjalnie potępiona. Jasno i publicznie postawione oskarżenie daje do myślenia, czy wspomaganie zakonu nie rzuci przypadkiem cienia podejrzeń odnośnie do honoru wspomagającego. Myślenie jest zaś wrogiem spontanicznego entuzjazmu.

Polityka 29.2010 (2765) z dnia 17.07.2010; Stomma; s. 97
Reklama