Młodzi ludzie, którzy potrafili przetrwać kurs balsamowania zwłok, muszą jeszcze dotrwać do czasu, gdy polski rynek funeralny nabierze życia.
Szycie to trudne i czasochłonne zajęcie, bo skóra ludzka jest gruba i twarda, a w prosektorium się kurczy, żółknie i staje się „melancholijna”. Trzeba jeszcze poznać tajniki pośmiertnej toalety i wizażu, czasowej konserwacji ciała i jego rekonstrukcji. Przecież zmarły przez te kilka godzin musi wyglądać jak za życia, a czasem nawet lepiej.
Tego się nie da ćwiczyć na manekinach, więc szkolenie z zakresu tanatopraktyki odbywa się w chorzowskim prosektorium domu pogrzebowego Brauner.
Polityka
30.2010
(2766) z dnia 24.07.2010;
Ludzie i obyczaje;
s. 91