Archiwum Polityki

Kurs kroju i szycia

Młodzi ludzie, którzy potrafili przetrwać kurs balsamowania zwłok, muszą jeszcze dotrwać do czasu, gdy polski rynek funeralny nabierze życia.
Szycie to trudne i czasochłonne zajęcie, bo skóra ludzka jest gruba i twarda, a w prosektorium się kurczy, żółknie i staje się „melancholijna”. Trzeba jeszcze poznać tajniki pośmiertnej toalety i wizażu, czasowej konserwacji ciała i jego rekonstrukcji. Przecież zmarły przez te kilka godzin musi wyglądać jak za życia, a czasem nawet lepiej.

Tego się nie da ćwiczyć na manekinach, więc szkolenie z zakresu tanatopraktyki odbywa się w chorzowskim prosektorium domu pogrzebowego Brauner. Dotychczas w trzydniowych, weekendowych kursach certyfikat tanatopraktyka otrzymało 68 osób. – Chętnych jest wielu – mówi Adam Ragiel, szef Polskiego Centrum Balsamacji i Tanatokosmetologii, zarazem pomysłodawca i organizator kursu. – Najpierw rozmawiam z kandydatami. Selekcja jest kilkuetapowa. Kandydaci wypełniają testy z pytaniami, które następnie przegląda psycholog, bo trzeba wyeliminować potencjalnych pseudobalsamistów. Po testach odpada z reguły połowa nieświadomych tego, na co się decydują.

Ragiel na co dzień jest technikiem sekcji zwłok zajmującym się balsamowaniem ciał i przygotowywaniem zmarłych do pogrzebu. – To nie jest fanaberia – zapewnia. – Za granicą takie usługi są na porządku dziennym. W Polsce potrzebna jest zmiana systemowa, gdyż regulacje prawne pochodzą jeszcze z lat 50. Trwają prace nad sposobem postępowania ze zwłokami po zgonie.

Kurs ma przygotować pracowników firm pogrzebowych i prosektoriów do fachowego zajęcia się ciałem zmarłego. Szkolenie jest bardzo intensywne – w ciągu trzech 12-godzinnych warsztatów uczestnicy uczą się teoretycznych podstaw anatomii człowieka, przemian pośmiertnych, konserwacji zwłok, przepisów BHP i prezentacji kosmetyków pośmiertnych.

Polityka 30.2010 (2766) z dnia 24.07.2010; Ludzie i obyczaje; s. 91
Reklama