Archiwum Polityki

Jeśli nie Lech, to kto?

„Odgryzę sobie język, jeśli Lech Kaczyński nie wystartuje w wyborach prezydenckich”, powiedział Tomasz Lis w „Poranku TOK FM”. Kilka godzin później zadzwonił do mojego kolegi ważny polityk PiS: „No to mamy Lisa z głowy”.

Lis oczywiście żartował. Polityk PiS – niezupełnie. PiS nie lubi Lisa. Przynajmniej spora część PiS. Ale są ważniejsze powody, żeby Lech Kaczyński tym razem nie kandydował. Rezygnacja premiera dramatycznie wyostrzyła ten problem. Więc stratedzy oraz decydenci PiS liczą, ważą, mierzą wszystkie „za” i „przeciw”. Analizują alternatywne warianty. Piszą nierozważane wcześniej scenariusze.

WARIANT 1

Lech Kaczyński kandyduje

Pozornie oczywisty. Wszędzie na świecie urzędujący prezydent jest naturalnym kandydatem na następną kadencję. Ale są też istotne argumenty przeciw.

Przeciw

Po pierwsze: zdrowie

. Janusz Palikot z grubsza wie, co robi, domagając się raportu o zdrowiu prezydenta. Prezydent często nie czuje się dobrze. Ostatnio kilkakrotnie z tego powodu odwoływał rozmaite czynności. Raportu nie ma, ale z Pałacu dochodzą rozmaite wieści o stanie Głowy Państwa.

Po drugie: wola. By wygrać wybory, przede wszystkim trzeba tego chcieć. A tu jest coraz większy problem. W ostatnich miesiącach Lech Kaczyński przynajmniej kilka razy mówił różnym osobom, że nie ma ochoty na kandydowanie. Argumenty są różne: głównie zdrowie i zmęczenie. „Nie mam ochoty” jeszcze nie znaczy „nie chcę”. Ale waży na szali argumenty przeciw kandydowaniu. Także dlatego, że nieprzekonanemu trudniej będzie przekonać do swojej kandydatury innych.

Po trzecie: widmo porażki. Dziś jest to może najsilniejszy argument przeciw kandydowaniu Lecha Kaczyńskiego. Liczne sondaże wskazują, że w drugiej turze Lech Kaczyński przegra z każdym kontrkandydatem. A są też sondaże pokazujące, że może do drugiej tury nie wejść. Na domiar złego z innych badań wynika, że pozycja prezydenta jest ugruntowana i bez względu na to, co się dzieje, w ostatnich dwóch latach podlega ona tylko nieznacznym fluktuacjom.

Polityka 7.2010 (2743) z dnia 13.02.2010; Kraj; s. 16
Reklama