Juliusz Ćwieluch: – Viagra wywołała rewolucję?
Katarzyna Klimko-Damska: – Nie taką, jaką wywołała tabletka antykoncepcyjna. Tabletka antykoncepcyjna nie tylko pozwoliła kobiecie na bardziej swobodne i spontaniczne zachowania seksualne, ale przede wszystkim dała kontrolę nad liczbą dzieci. Co w efekcie przemodelowało relacje kobieta–mężczyzna. Kontrola dzietności bezpośrednio wpłynęła na zmiany społeczne. Viagra takich głębokich zmian nie przyniosła. Nie wydaje mi się również, żeby sprawdziło się to, czym niektórzy straszyli, czyli epidemia zdrad. Do mojego gabinetu nie trafiła ani jedna pacjentka, która skarżyłaby się, że pojawienie się Viagry zniszczyło jej małżeństwo, bo mąż z farmakologicznie napompowaną męskością zaczął ją zdradzać. Zresztą przyczyny zdrady czy też rozpadu związku są dużo głębsze. Jeśli Viagra wywołała jakąś rewolucję, to jedynie w kwestii wydłużenia czasu, w jakim możemy i wypada cieszyć się seksem. Żyjemy coraz dłużej i dzięki Viagrze wiele par może dłużej cieszyć się aktywnością seksualną. Co oczywiście może mieć wpływ na zmianę społeczną.
„Móc” to kwestia fizjologii, a „wypada” to kwestia obyczaju. To się da załatwić jedną tabletką?
Viagra i preparaty o podobnym działaniu dokonały zmian w obydwu obszarach. Zadziałał efekt domina. Skoro można cieszyć się seksem mając 70 lat, to ludzie zaczynają po to sięgać. A kiedy coraz więcej z nich to robi, to przy okazji przesuwają granicę społecznej akceptacji. 20 lat temu 50-letni mężczyzna postrzegany był już jako dziadek, którym zresztą rzeczywiście często był. Ludzie wcześniej zawierali małżeństwa, wcześniej rodzili dzieci.