Ja My Oni

Najgorsze emocje świata

Punktem startu do uporania się z zazdrością jest zwykle przyznanie się samemu przed sobą, że ją się w ogóle odczuwa. Punktem startu do uporania się z zazdrością jest zwykle przyznanie się samemu przed sobą, że ją się w ogóle odczuwa. Getty Images/Flickr RF / FPM
Czy zazdrość nas wypala i niszczy więzi? A może motywuje do wysiłku, awansu, bogacenia się?

Wydaje się naturalne, że ludzie zazdroszczą. I że ta emocja w życiu zawodowym pojawia się równie często i intensywnie, jak w prywatnym. Zazdrości się innym pozycji w hierarchii, pieniędzy, zdolności, sukcesu, a nawet tak trywialnej sprawy jak pochwała szefa. Sami niechętnie się do zazdrości przyznajemy, ale innym chętnie ją przypisujemy. Można odnieść wrażenie, że to emocja, na której opiera się współczesny, konkurencyjny świat, bo napędza ona ludzi do wysiłku i awansu, rozwoju i bogacenia się. Każdy ma komu zazdrościć.

Po pierwsze: zazdrość i zawiść to nie to samo

Zazdrość jest zjawiskiem uniwersalnym, znanym wszystkim kulturom, niezależnie nawet od tego, czy termin występuje w danym języku. Udowodnił to w swoich klasycznych już badaniach z lat 70. antropolog George Foster. – W niektórych językach istnieją też osobne nazwy na zazdrość i zawiść, a język dużo mówi o tym, w jaki sposób radzimy sobie z emocjami – tłumaczy dr Magdalena Łużniak-Piecha, psycholożka międzykulturowa z Collegium Civitas w Warszawie.

W języku polskim mamy szczególną sytuację: można zazdrościć, ale nie można zawiścić, choć rzeczownik zawiść istnieje. A różnica znaczeniowa jest tu spora. Dla rozróżnienia terminów kluczowe znaczenie ma poczucie sprawiedliwości. Zazdrość idzie z nim w parze: Ale ci się udało, też bym tak chciał, ale doceniam wysiłek, jaki włożyłeś w sukces. Zawiść jest wtedy, gdy odczuwam, że to jednak powinnam być ja, a nie ty. Nie musi iść w parze z poczuciem niesprawiedliwości, ale zwykle chodzi.

Inaczej niż czysty podziw, obie te emocje związane są z dyskomfortem.

Ja My Oni „Jak pracować z sensem” (100069) z dnia 25.02.2013; Praca: utrapienia codzienne; s. 40
Reklama