Ja My Oni

Tubylcy z tysięcy subświatów

Społeczny potencjał internetu

„Media cały czas na nas patrzą, patrzy na nas ekran komputera, tablet, nawet smartfon, który bez przerwy nosimy w kieszeni”. „Media cały czas na nas patrzą, patrzy na nas ekran komputera, tablet, nawet smartfon, który bez przerwy nosimy w kieszeni”. Leszek Zych / Polityka
Prof. Tomasz Szlendak, socjolog, o tym, jak głęboko sieć odmienia człowieka i społeczeństwo.

Joanna Podgórska: – Nazwał pan internet narzędziem życia młodych ludzi. Jak to rozumieć?
Tomasz Szlendak: – Tak, dla nich to jest urządzenie do życia. To nie jest coś, co można łatwo odciąć, od czego można się łatwo odkleić. Wyjście z domu bez smartfona jest dla 30-latka jak wyjście bez ręki. Dla 20-latka jest jak wyjście bez głowy, a dla gimnazjalisty jest jak wyjście bez siebie. To jest miejsce do życia i źródło zasobów koniecznych do życia, tam się teraz dzieje społeczeństwo. Czasem złośliwi, portalowi futurolodzy zastanawiają się, co by było, gdyby na dwa tygodnie wyłączyć prąd. Niektórzy twierdzą, że szybko powrócilibyśmy do swoich „pierwotnych” instynktów. Nigdy w życiu! Żyjemy w środowisku tak silnie przekształconym technologicznie przez człowieka, że o żadnym powrocie nie może być mowy. Ludzie by się kompletnie zagubili. Dla człowieka wychowanego w świecie, w którym podstawowe narzędzie do komunikacji nosi się w kieszeni, powrót do świata sygnałów przesyłanych za pomocą ogniska i dymu z góry na górę jest niemożliwy.

Nie ma na fejsbuku, nie ma nigdzie?

Da się dziś jeszcze nie mieć konta na fejsbuku? (Uznaliśmy, że czas najwyższy spolszczyć nazwę portalu Facebook – red.).
Da się, ale będzie się wówczas postrzeganym jako osoba, która robi to intencjonalnie. Taka, która była na fejsbuku i się od niego odcięła, bo chce coś zamanifestować. Przy czym z pewnością ma jakichś pięć innych kont na dotąd nierozpoznanych i niepopularnych portalach społecznościowych. Sytuacja, gdy osoba, powiedzmy 25-letnia, nie ma w ogóle żadnego konta, może być dla otoczenia dziwna i niezrozumiała.

Nieobecność na portalu społecznościowym to dziś elitarny przywilej?
Owszem. Przypomina to sytuację, gdy prezes banku nie ma telefonu komórkowego, ale oczywiście ma go jego asystent. Tylko osoby z klasy wyższej, które zatrudniają sporo „służby”, mogą być z tego wyłączone. W innych sytuacjach człowiek, który nie ma profilu na portalu, jest odpięty od swojego towarzystwa i szerszego środowiska. Trochę tak, jakby nie istniał. A ten, kto nie istnieje, nie jest o niczym informowany i w konsekwencji nie wie, co się dzieje. Nasi studenci na przykład, gdy informacja o odwołanych zajęciach nie wleci na ich fejsbuk, przyjdą i ze złością pocałują klamkę. Jakakolwiek kartka od wykładowcy kierowana do nich i zawieszona na specjalnej tablicy „od nas do was” czy drzwiach sali nie zostanie przeczytana. Mało tego, bywa, że informacje na stronach internetowych wyeksponowane w „Aktualnościach” też nie są dostrzegane. Fejsbuk to dla nich podstawowy kanał informacyjny, z którego dowiadują się, co istotnego się dzieje w ich życiu.

Ja My Oni „Co komputer zrobił nam z głową” (100085) z dnia 06.10.2014; Homo electronicus; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Tubylcy z tysięcy subświatów"
Reklama