W telewizyjnej reklamie banku dziewczynka pyta mamę: „A dlaczego kiedy wujcio rozmawia z babcią, to tak śmiesznie chodzi?”. Mama odpowiada: „Bo babcia Marylka co roku funduje wakacje wujciowi, więc wujcio tańczy, jak mu babcia zagra”. Pieniądze w relacjach rodzice–dzieci często są problemem. Jak poważnym? I jak sobie z nim radzić?
Pierwsze: nie zabierać wolności
Łukasz bardzo chciał studiować za granicą. Historię sztuki. Rodzice, majętni menedżerowie z korporacji, zgodzili się finansować jego edukację, ale pod warunkiem, że wybierze ekonomię. – Zależało mi na studiach na Zachodzie, więc się zgodziłem. Ale po roku męczarni na ekonomii wróciłem do Warszawy i dziś jestem absolwentem ASP – opowiada. Nie zarabia tyle co rodzice, lecz jest szczęśliwy. Bo stać go na spokojne życie, wyjścia do restauracji i comiesięczne raty kredytu. Relacje z rodzicami określa dyplomatycznie jako poprawne. – Istnieje jednak niewypowiedziana pretensja z ich strony, że zawiodłem oczekiwania, nie idąc w ich zawodowe ślady, i że nie skorzystałem z szansy, jaką chcieli mi dać – mówi Łukasz. – Ja też mam żal, że nie uszanowali mojego wyboru, że w pewnym sensie zmarnowałem rok na studiowanie czegoś tak dalekiego od moich pasji i zainteresowań.
Do gabinetów terapeutów często trafiają dorosłe dzieci, które np. jako załącznik do pieniędzy na mieszkanie dostały mapę z lokalizacjami, gdzie to swoje pierwsze gniazdko mają uwić. Jedni zupełnie sobie z tym nie radzą i choć mają już swoje rodziny, wciąż funkcjonują pod dyktando rodziców. Drudzy – ci, którym starczyło sił, aby zamieszkać tam, gdzie im się podoba – żyją z nieuzasadnionym poczuciem winy, że wzięli pieniądze, ale nie spełnili oczekiwań.