Dwadzieścia lat temu nie miałaby pewnie wyboru – i przejęłaby rodzinny interes. Gdy ojciec Magdaleny otwierał wypożyczalnię kaset wideo, był na rynku pionierem. Sprowadzał do małej pomorskiej mieściny filmy lepsze i gorsze, a sąsiedzi mieli dzięki temu domowe kino. Magdalena urodziła się jednak już w innej epoce. Nie miała serca do kinematografii (był już internet), jako pierwsza w rodzinie ukończyła studia. Gdyby kazano jej wybierać – korporacja czy rodzinny biznes kasetowy – bez wahania wskazałaby to pierwsze. No i kto ma jeszcze dzisiaj magnetowid?
Uważa się potocznie, że w hierarchii społecznej stosunkowo łatwo stracić pozycję, dosyć trudno awansować, a najtrudniej – odzyskać dawny status. Sporo w tym prawdy. Jaki jest jednak punkt wyjścia – czy samą pozycję społeczną ludzie dziedziczą po rodzicach ot tak, wraz z kompletem genów i nazwiskiem? Psychologowie odpowiadają wymijająco, lecz uczciwie: i tak, i nie. Dziedziczy się bowiem nie tyle status, ile kapitał – finansowy i kulturowy. Pierwszy jest nam niejako dany, drugi raczej podsuwany. Zasad, akceptowalnych i niepożądanych zachowań ludzie uczą się w dzieciństwie głównie przez obserwację i naśladownictwo.
Problemu nie da się jednak sprowadzić do prostego determinizmu, czego dowodem sytuacje, gdy rodzeństwo z tzw. dobrego domu zupełnie inaczej układa sobie życie. Niemal jak w biblijnej przypowieści – jedno kapitał mnoży, drugie trwoni. Trzecie w ogóle nie chce go przyjąć i uznać za własny. W tym więc sensie status społeczny rzeczywiście można, choćby umownie, odziedziczyć – pozostając na tym samym poziomie (finansowym, zawodowym, nawet intelektualnym) w przestrzeni społecznej. A można też nie odziedziczyć go wcale i znaleźć się na społecznej drabinie wyżej albo niżej – wskutek okoliczności, własnych starań (lub starań niewystarczających) czy przypadku.