Agnieszka Krzemińska: – O tym, że w głębokich pradziejach ludzie wierzyli w istnienie duszy, wiemy dzięki wykopaliskom, sztuce i analogiom etnograficzno-antropologicznym. A czy dowiedzieliśmy się już, co sprawiło, że człowiek sformułował pojęcie tego odrębnego od ciała bytu?
Bartłomiej Dobroczyński: – Badacze mają kilka hipotez na ten temat. Jedna odwołuje się do dostrzegalnej różnicy pomiędzy organizmami żywymi a martwymi. Otóż prehistoryczni ludzie musieli zauważyć, że ich nieżyjący towarzysze nie poruszają się, nie oddychają, nie mają pulsu i spada im temperatura. Mogli więc wpaść na pomysł, że istnieje specjalny czynnik, który jest za to odpowiedzialny. W wielu dawnych doktrynach – zarówno pierwotnych, jak i filozoficznych – stała się nim właśnie dusza. Zwykle lokowano ją w sercu i wiązano z oddechem oraz ruchem. Nie przez przypadek zresztą polskie słowa dech i duch są ze sobą etymologicznie powiązane, a anima – łacińskie określenie duszy – przetrwało w wyrazach związanych z ruchem i przywracaniem życia, jak animacja czy reanimować. Inną inspiracją były z pewnością marzenia senne. Pojawiały się pytania: gdzie znikam, kiedy śpię, albo dlaczego towarzysze widzą moje ciało, kiedy we śnie w odległych miejscach walczę, poluję i wędruję? Jako odpowiedź mogła się znowu pojawić hipoteza duszy prowadzącej życie częściowo niezależne od ciała. Później, kiedy ludzkość natrafiła na rośliny psychoaktywne, można było takie „wyjścia duszy z ciała” wywoływać – pojawił się szamanizm, w którym rozwijano już stosunkowo złożone idee psychologiczne.