Ja My Oni

W cieniu czasu

W pewnym wieku potrzebny jest nam fitness mózgu

Ryoji Iwata / Unsplash
Co w starości jest chorobą, a co wynikiem naturalnego zużywania się organizmu.
Stara kobieta z chłopcem i świecą obraz Petera Paula Rubensa z 1616–17 r.Peter Horree/Alamy Stock Photo/BEW Stara kobieta z chłopcem i świecą obraz Petera Paula Rubensa z 1616–17 r.

Człowiek starzeje się i pewnie każdy – choćby bardzo starał się przyjmować ten fakt ze stoicyzmem – w pewnym momencie popada w rozmaite niepokoje. Zapomniałem kluczy. Nie mogę sobie przypomnieć nazwiska znanego aktora. Boję się czegoś i nie wiem czego. Płaczę bez powodu. Popadam w smutek i niemoc. Gderam, guzdrzę się, nie pamiętam, co robiłam w poniedziałek, choć to dopiero piątek… Starość? A może początki czegoś poważniejszego? Jakie zatem zmiany w ludzkim organizmie, a zwłaszcza w mózgu są wraz z wiekiem nieuchronne, a co może być znakiem różnych przypadłości, zwłaszcza choroby Alzheimera, która dziś tak przeraża.

Andropauza i menopauza? A może to tylko kulturowy stereotyp.

Przyjęło się sądzić, że początkiem starości jest przekwitanie – jakby od tego momentu możliwości intelektualne człowieka były skazane na staczanie się po równi pochyłej. Owszem, układ rozrodczy człowieka starzeje się szybciej niż inne układy organizmu. Zdolność większości kobiet do prokreacji wygasa całkowicie około 52. roku życia, ale to nie eliminuje ich z życia, z pracy, z aktywności umysłowej. Inaczej jest w przypadku większości zwierząt, w tym samic małp, które umierają, nim staną się całkowicie bezpłodne. Ale samice grindwali krótkopłetwych i orek od pewnego momentu też nie rodzą, a wciąż żyją.

Menopauza wiąże się z radykalnym spadkiem wydzielania hormonów żeńskich. Gdy okazało się, że także u mężczyzn z wiekiem następuje wydatne obniżenie poziomu hormonów płciowych, przez analogię ukuto termin andropauza. Umowny, bo u panów przełom nie jest tak radykalny – nie dochodzi do wygaśnięcia zdolności rozrodczej. Poza tym jest dużo podobieństw. Oba zjawiska pojawiają się w drugiej połowie życia. Mogą im towarzyszyć podobne zmiany fizyczne – np. uderzenia gorąca, pocenie się, oraz psychiczne – depresja, bezsenność, napięcie nerwowe, trudności w koncentracji uwagi.

To „mogą” należy mocno podkreślić. Bo menopauza i andropauza przebiegają różnie u różnych osób i – co ważne – rozmaicie w różnych krajach i kręgach kulturowych. Profesor Wydziału Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego Eleonora Bielawska-Batorowicz w szkicu „Menopauza i andropauza. Lustrzane odbicie czy różne zjawiska” z 2012 r. pisze, że problemy z koncentracją, drażliwość i pocenie się np. w Japonii występują częściej u mężczyzn. W Polsce zaś mocniej doskwierają paniom.

Badania wykazują też, że mimo powszechnego przekonania nie ma prostej zależności pomiędzy obniżaniem się poziomu hormonów płciowych a intensywnością objawów meno- i andropauzalnych. Ich wpływ jest przereklamowany, wina przesadzona.

Co zatem powoduje, że jedni ludzie przeżywają w okresie przekwitania męki i stają się nieznośni dla otoczenia, a inni przechodzą ten etap niemal bezboleśnie? Ważne jest to, jak dana zbiorowość postrzega i traktuje starzenie się. Tam gdzie panuje kult młodości i negatywny stereotyp menopauzy i andropauzy, a perspektywy życiowe po przełomie są zdecydowanie gorsze niż przed, tam jednostka odczuwa silniejszy stres. Przywołane przez prof. Bielawską-Batorowicz badania wykazały, że w porównaniu z kobietami z różnych regionów USA Indianki z półwyspu Jukatan w Meksyku, które dotknęły te same zmiany hormonalne, nie doświadczały uderzeń gorąca i potów.

Intensywność objawów menopauzalnych u kobiet jest związana także z osobowością i temperamentem oraz stylem życia. Źle wpływa stres, niska aktywność fizyczna. Podobną zależność pokazują też zagraniczne badania dotyczące mężczyzn – mniej aktywni fizycznie, otyli, nadużywający alkoholu, palący częściej doświadczają nasilonych objawów andropauzy (w tym problemów seksualnych). Lepiej znoszą ją panowie żyjący w udanym związku partnerskim, dobrze funkcjonujący społecznie, gorzej – osamotnieni i niezadowoleni z pracy.

Depresja? A może bardziej z samotności niż starości.

Prof. Bielawska-Batorowicz wskazuje, że w okresie przekwitania 75 proc. kobiet i prawie 65 proc. mężczyzn miało problemy z depresją. W monografii „Psychologiczne aspekty menopauzy” odwołuje się ona do licznych badań i analiz dotyczących związku między tymi dwoma zjawiskami. Ale ich wyniki są niespójne. „Nie można – konkluduje więc badaczka – traktować menopauzy jako czynnika wywołującego depresję, gdyż dane epidemiologiczne nie wskazują na zdecydowanie częstsze jej występowanie w okresie okołomenopauzalnym w porównaniu z innymi okresami życia kobiety. Nie można jednak ignorować ryzyka jej wystąpienia, gdyż dane potwierdzają obecność objawów depresyjnych u części kobiet”.

Większe nasilenie depresji stwierdzono u kobiet z zaburzeniami snu, z silnymi uderzeniami gorąca i nocnymi potami. Ale to ogólnie trudny etap w życiu kobiet – dorosłe dzieci odchodzą z domów, rodzice chorują i umierają, pogarsza się zdrowie własne i partnera. Więc psychologia pojawienie się depresji bardziej łączy z różnymi stresującymi wydarzeniami oraz ze stanem zdrowia, nie zaś ze zmianami hormonalnymi. Gorszy nastrój zaobserwowano u osób samotnych i tych, których związki źle się układały, które przerwały pracę zawodową, paliły papierosy, były mało aktywne fizycznie. Wpływ na depresję miały też cechy osobowościowe, a zwłaszcza poziom pesymizmu. Negatywnych objawów w sferze psychicznej prawie nie doświadczały panie mające bardzo dobre relacje partnerskie.

Psycholog kliniczny prof. Bogusław Borys, związany z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym, uważa, że to, jak menopauza lub andropauza odbije się na psychice, zależy przede wszystkim od tego, jak dana osoba podejdzie do zmian, które towarzyszą temu etapowi. Uważa, że niekorzystne zmiany psychiczne przeważnie dotyczą osób niedojrzałych emocjonalnie, które mają problemy z zaakceptowaniem siebie. – To rodzi frustrację, a ona powoduje depresję, agresję albo lęk – wylicza. Akceptację łączy głównie z tym, czy człowiek ma poczucie własnej wartości i na czym je zbudował. Tak zwany stuprocentowy mężczyzna, skoncentrowany na swojej męskości, zwykle ma trudności z zaakceptowaniem siebie jako mężczyzny – powiedzmy – osiemdziesięcioprocentowego. Kobiety, które uważają, że menopauza to wejście w nową fazę życia, coś naturalnego, które dostrzegają jej plusy (np. więcej czasu dla siebie, brak niebezpieczeństwa zajścia w niepożądaną ciążę), przeważnie lepiej to znoszą, fizycznie i psychicznie.

Prof. Borys postrzega też menopauzę i andropauzę jako kryzys. – A on może człowieka powalić, może też być szansą – powiada. – To tak jak w małżeństwie. Kłopoty powodują, że pary albo się rozstają, albo ich relacje stają się bardziej świadome, głębsze.

Gorszy charakter, omamy, otępienie? A może to cukrzyca, tarczyca, serce.

W organizmie człowieka to, co cielesne, przenika się z tym, co psychiczne. Część chorób somatycznych daje mylące objawy wynikające z drugiego porządku – umysłu i emocji. Nie widać, że człowiek jest chory, tylko że psuje się jego charakter. Osoba dotąd stabilna, zrównoważona staje się rozkojarzona, rozdrażniona, nerwowa, wybuchowa. Albo odwrotnie – traci energię, jest ospała, leniwa, apatyczna. Z czasem, przy braku odpowiednio szybkiej reakcji, prawidłowej diagnozy i terapii, może się pojawić wrażenie, że mamy do czynienia z zaburzeniem psychicznym.

Także lekarze mają z tym problem. „Wiele znakomicie przeprowadzonych zabiegów chirurgicznych, interwencji kardiologicznych albo też po prostu terapii zaburzeń somatycznych mogłoby zakończyć się sukcesem, gdyby częste w tych stanach powikłanie, jakim są zaburzenia świadomości, było zdiagnozowane i prowadzone w sposób prawidłowy” – pisze prof. Iwona Kłoszewska, kierownik Kliniki Psychiatrii Wieku Podeszłego i Zaburzeń Psychotycznych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. To cytat ze wstępu do książki prof. Tomasza Sobowa „Praktyczna psychogeriatria”. Jej autor, neuropsychiatra, wytyka lekarzom niepsychiatrom, że gdy tylko mają do czynienia z chorym, który majaczy, stwierdzają ostrą psychozę i domagają się, aby natychmiast umieścić go na oddziale psychiatrycznym. Leczą, co widzą, nie dociekając przyczyn.

– Zdarza się, że przy niektórych chorobach somatycznych pojawiają się zmiany zachowań, które mogą być kojarzone z chorobami otępiennymi mózgu – mówi Dorota Ussorowska, internistka, geriatra i psychiatra. – Na przykład niedoczynność tarczycy daje objawy pseudootępienia i depresji. One mijają po wyrównaniu poziomu hormonów. Ale jest – zwłaszcza u starszych osób – problem z wychwyceniem przyczyny. Główne objawy niedoczynności – depresję, pseudootępienie i zaparcia – łatwo wyjaśnić samym procesem starzenia. I tu jest zadanie dla lekarzy rodzinnych. Częstsze kierowanie seniorów na badania poziomu hormonów tarczycy mogłoby radykalnie poprawić rozpoznawanie tych sytuacji, kiedy jeszcze są szanse naprawy.

Prof. Sobów w swojej książce przedstawia długą listę chorób, które objawami natury psychiatrycznej czy neurologicznej mogą sprowadzać na manowce. Nadczynność tarczycy wiąże się np. najczęściej ze stanami lękowymi, drażliwością oraz zaburzeniami snu. Jednak u starszych pacjentów zdarzają się też stany depresyjne, znaczne nawet pogorszenie pamięci, uwagi. Upośledzenie zdolności koncentracji oraz pamięci, a także majaczenie, są częste u chorych z zaawansowaną niewydolnością nerek. W chorobie niedokrwiennej serca i przy niewydolności serca pojawiają się stany depresyjne i zaburzenia lękowe. A u chorych z napadowymi formami migotania przedsionków i innymi zaburzeniami rytmu serca spotyka się stany lękowe podobne do napadów paniki. Zaburzenia świadomości są typowym następstwem udaru mózgu. Nawet wiele przejściowych ataków niedokrwiennych może prowadzić do otępienia. Innego typu powikłaniem jest depresja „poudarowa”, która też może być błędnie rozpoznawana jako otępienie. Po udarze zdarzają się także stany maniakalne i psychozy. Cukrzyca powoduje zaburzenia funkcji poznawczych (obserwowano je nawet u dzieci chorych na cukrzycę) i otępienie. U cukrzyków w wieku podeszłym obie te przypadłości są rozpowszechnione.

Słowem: gdy człowiek jest starszy, doskwiera mu więcej dolegliwości i o pomieszanie z poplątaniem łatwiej.

Choroby otępienne? Tylko pół procenta 60-latków.

Stary mózg, podobnie jak stary człowiek, wygląda inaczej. Ale to nie zawsze znaczy, że umysł, który ten mózg zamieszkuje, jest ogólnie gorszej jakości. Neuropsycholog i neurobiolog Elkhonon Goldberg w książce „Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje” (Wydawnictwo Naukowe PWN, 2013) pokazuje np., że z wiekiem człowiek wielu problemów nie musi detalicznie analizować, bo ma w głowie pewne wzorce. Dotyczy to jednak mózgu starzejącego się, ale zdrowego.

Choroby otępienne, inaczej demencje, według statystyk europejskich występują u 0,7 proc. osób 62-letnich, dotykają jednak 20–50 proc. seniorów po 85. roku życia.

Otępienia upośledzają tzw. funkcje poznawcze – pamięć, myślenie, rozumienie, orientację w czasie i przestrzeni, zdolność uczenia się, podejmowania decyzji, dokonywania wyborów. Przybierają różne postaci. Trzy najczęstsze i najlepiej rozpoznane to choroba Alzheimera, otępienie czołowo-skroniowe (choroba Picka) i otępienie z ciałami Lewy’ego. Każda z nich wiąże się z występowaniem jakiegoś niepożądanego białka w innej części mózgu.

W chorobie Alzheimera odkłada się ono w okolicy hipokampu lub wewnętrznych części płatów skroniowych, więc pierwszą zauważalną dolegliwością są kłopoty z pamięcią. W chorobie Picka, która dotyka płatów czołowych, gdzie znajdują się ośrodki mowy, zaczyna się od trudności z wypowiadaniem się. Ponieważ drugim objawem tej choroby jest depresja, pacjenci ci często na nią właśnie są leczeni, do czasu aż pojawią się kłopoty z pamięcią. I czwarty objaw, czyli tzw. zachowania dziwne. W płatach czołowych bowiem są także ośrodki kontroli zachowania. Człowiek zdrowy w sytuacjach, w których chciałby np. kogoś uderzyć, z tych ośrodków otrzymuje ostrzeżenie, że to niestosowne, ryzykowne i nieopłacalne. U chorych ten hamulec nie działa. – Osoba, która wcześniej nie używała wulgarnych słów, teraz ich nagminnie używa – relacjonuje lekarka. – Pojawiają się niekontrolowane zachowania w miejscach publicznym. Na przykład chory ma potrzebę znalezienia się w łazience, a stoi akurat w kolejce w hipermarkecie, jest się w stanie rozebrać i załatwić natychmiast. Z takimi zachowaniami największy problem mają bliscy chorego.

Otępienie z ciałami Lewy’ego wywołuje białko rozprzestrzenione w mózgu w takich miejscach, że objawy są zbliżone do choroby Parkinsona – drżenie, omdlenia, nagłe upadki, urojenia. Te osoby często trafiają najpierw właśnie do neurologa.

Wspomniana wcześniej grupa tzw. otępień naczyniopochodnych nie ma swych źródeł w chorobach zwyrodnieniowych mózgu, ale układu krążenia. Tu pacjent raz funkcjonuje lepiej, raz gorzej, zależnie od kondycji krążenia w danym momencie. W ważnych chwilach potrafi się zmobilizować. I przybyła w gości rodzina nie dowierza opiekunowi chorego: co ty opowiadasz, przecież mama świetnie funkcjonuje.

W bardzo zaawansowanych fazach te różne rodzaje otępień stają się bardzo podobne. Zmienia się osobowość. Chorzy wykazują drażliwość, nerwowość, zmieniają nawyki, odchodzą od dotychczasowych zainteresowań. Pojawiają się omamy wzrokowe i słuchowe, urojenia, błędne rozpoznawanie osób i zdarzeń, agresja, błądzenie, krzyk, odwrócenie rytmów dobowych. W końcu chory przestaje wykonywać nawet czynności samoobsługowe. Wymaga całkowitej opieki.

Alzheimer? Pomóc trzeba bliskim.

Najmłodszy pacjent z chorobą Alzheimera, który trafił do dr Ussorowskiej, miał 47 lat. Było tak: zadzwonił pracownik małej firmy, w której wszyscy znali się i lubili. Był zaniepokojony, że kolega, który jest kierowcą i od dawna wozi szefową w to samo miejsce, teraz nie może tam trafić. Później nie wie, gdzie zaparkował samochód. Na stacji benzynowej nie potrafi obsłużyć dystrybutora. Żonę czasem denerwował, bo prosiła, by coś załatwił, a on tego nie robił. Przed wszystkimi się maskował, ukrywał, że dzieje się coś niedobrego. To zdaniem lekarki, dla której oczywiste było, że ma do czynienia z alzheimerem, charakterystyczne dla tej choroby.

Jak ona wygląda od strony cierpiącego na nią człowieka, pokazał amerykański film z 2014 r. „Still Alice” (czyli „Jeszcze Alicja”) na podstawie powieści „Motyl” Lisy Genovy. Jej bohaterka, wykładowczyni lingwistyki, jest dotknięta chorobą Alzheimera. I walczy, by jak najdłużej pozostać sobą. Inną taktykę przyjął doświadczony tym samym zespołem otępiennym malarz William Utermohlen. Przez kilka lat tworzył autoportrety, a właściwie portrety postępującej choroby. Strasznej, bo prowadzącej nie tylko do rozpadu osobowości, ale wręcz utraty tożsamości. Prof. Borys przywołuje wypowiedź córki jednej z pacjentek: „Ja już matki nie mam, tej, którą kochałam. Została z niej tylko powłoka, opakowanie, o które dbam”. Specjaliści wskazują, że to jest jak śmierć. Ale bliscy nie mają szans na przeżycie żałoby, bo chory przecież żyje. Piszą o „ruchomym opłakiwaniu”.

– Pomocy w fazie głębokiego otępienia – bardziej niż sam chory – potrzebują jego opiekunowie – mówi doktor Ussorowska. Dlatego Dzienny Oddział Psychogeriatryczny Centrum Medycznego Senior w Sopocie, w którym pracuje, organizuje dla nich spotkania. Żeby wesprzeć, omówić trudności, nauczyć pewnych strategii. Na przykład, jeśli choremu wydaje się, że widzi płonący garaż, to nie należy mu tłumaczyć, że się nie pali, tylko przekierować jego uwagę na coś innego. On zaraz zapomni o pożarze. Rodziny dowiadują się także, jak dowartościować chorego. Żeby jak długo się da, nie wyręczać, nie zwalniać go z wszystkich zadań, choć wiadomo, że wykona je mniej dokładnie. Chodzi o to, by czuł się potrzebny, by miał satysfakcję i radość, bo to cenniejsze niż niejedna tabletka.

Mózg spowalnia? Rób fitness dla mózgu.

Dorota Ussorowska psychogeriatrią zajmuje się od ćwierćwiecza. Uważa, że teraz jest dla tej dziedziny dobry czas. Na początku lat 90., gdy w Gdańsku powstała pierwsza poradnia psychogeriatryczna, przywożono do niej głównie pacjentów w głębokiej demencji. Lekarz niewiele mógł pomóc. Obecnie zgłasza się coraz więcej osób, które normalnie funkcjonują, pracują, ale zdarza im się incydentalnie zapomnieć o telefonie czy kluczach, zgubić słowo lub wątek w rozmowie. Wiedzą, że dziadek czy babcia mieli zespół otępienny, więc chcą sprawdzić, czy te drobne wpadki są związane ze starzeniem, czy może w ich mózgu czai się choroba zwyrodnieniowa. I teraz możliwe jest diagnozowanie, zanim wróg się ujawni. A bywa, że następuje to po upływie nawet 20 lat.

Medycyna dysponuje aparaturą, która pozwala obejrzeć, co się dzieje w mózgu (tomografia komputerowa, jądrowy rezonans magnetyczny, pozytronowa tomografia emisyjna). Dostępność tych badań jest różna. Ale są też bardzo czułe i wciąż udoskonalane testy neuropsychologiczne. – Testy te obejmują pytania, ale też różne zadania, które osoba badana musi wykonać: rysunki, rekonstruowanie różnych kształtów, uczenie się przeróżnych rzeczy – relacjonuje neuropsycholożka Magdalena Domieniuk-Szklarska. – Pozwala to określić profil dysfunkcji poznawczych: czy kłopoty dotyczą bardziej pamięci czy uwagi, czy funkcji wzrokowo-przestrzennych. Dzięki temu możemy wskazać potencjalną lokalizację uszkodzenia mózgu i prawdopodobną przyczynę zaburzeń. To badanie neuropsychologiczne pozwala odpowiedzieć na to samo pytanie, na które odpowiada wynik rezonansu magnetycznego.

Testy wyłapują bardzo dyskretne zaburzenia funkcji poznawczych. Weźmy podejmowanie decyzji. Zwykle człowiek nie kontroluje, czy czas, jaki na to przeznacza, się wydłuża. A w diagnostyce to ma znaczenie i jest rejestrowane. W ten sposób można też ustalić, czy niewinne zapomnienia, które się prawie każdemu zdarzają, to już zapowiedź choroby czy tylko zmęczenie, stres, zmartwienia, zwykłe fizjologiczne starzenie się umysłu.

Wprawdzie współczesna medycyna nie jest w stanie wyleczyć chorób zwyrodnieniowych mózgu, ale dysponuje lekami, które zastosowane wcześnie spowalniają ich postęp. Zna też różne formy rehabilitacji, ćwiczenia tych sprawności umysłu, które są zagrożone, osłabione. W Sopocie robi się to w ramach 60-dniowych turnusów, w których uczestniczą osoby z otępieniami łagodnymi i umiarkowanymi.

Dorocie Ussorowskiej i Magdalenie Domieniuk-Szklarskiej marzy się, by osoby z grupy 50+ poddawały się testom rutynowo, tak jak mammografii czy kolonoskopii. Bo wtedy szybciej można podjąć działania profilaktyczne, pracę nad tym, co wymaga wzmocnienia. Niekoniecznie z powodu otępienia, także z powodu zwykłego starzenia się układu nerwowego. Obie mówią, że mózgowi, tak jak ciału, należy się fitness.

rozmawiała Ryszarda Socha

Ja My Oni „Rady na kłopoty ze sobą i z innymi” (100114) z dnia 21.11.2016; Kłopoty bliskich; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "W cieniu czasu"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną