Pamięć może być rujnująca, gdy człowiek ciągle wraca do trudnych wspomnień. Ale pamięć może też być lekarstwem, bo pozytywne wspomnienia wzmacniają i odbudowują nadwątlone poczucie sensu życia oraz dobrostan. Tak wynika z badań psychologów m.in. z Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze, założonym przez Meika Wikinga. Ten autor książek „Hygge. Klucz do szczęścia” oraz „Lykke. Po prostu szczęście” w swym najnowszym podręczniku „Sztuka tworzenia wspomnień. Jak kreować i zapamiętywać szczęśliwe chwile” prezentuje wyniki analiz, a przy okazji daje wytyczne, co zrobić, by nauczyć się przywoływać wspomnienia, gdy tylko okażą się potrzebne.
Wspomnij mnie
Zazwyczaj psychologowie – by zbadać poziom szczęścia – proszą, by badani określili, na którym szczeblu tzw. drabiny szczęścia stoją. Osoby, które twierdzą, że są u jej szczytu, czyli czują się szczęśliwe, do opisu swego samopoczucia zazwyczaj używają znacznie większej ilości słów niż stojący na dole malkontenci. Różnicę widać również wtedy, gdy respondentów prosi się o opisanie najszczęśliwszych momentów w życiu. Poza szczegółowością opisu i mnóstwem detali mają też inne elementy wspólne – dla wielu wiążą się z jakimś niezwykłym lub pierwszym wydarzeniem, jak pierwszy pocałunek, ślub, pierwsze kroki córki. Czasami jednak poczucie szczęścia dotyczy momentów bardzo prozaicznych, ale mających związek z obecnością ukochanych, np. spaceru z babcią, która pozwalała wskoczyć do kałuży, albo turlania się z siostrą w jakieś wakacje po łące. Olbrzymie znaczenie mają smaki, zapachy, dźwięki czy faktury. Stąd w opisie ogniska na obozie harcerskim informacje o zapachu drewna i cieple ognia na twarzach, a we wspomnieniu pierwszej randki – o piosence, która leciała w kawiarni.