Wspólną cechą wszelkich uzależnień jest to, że wymykają się spod kontroli. Osoby uzależnione odczuwają nawracające pragnienie zażycia substancji psychoaktywnej lub wykonania określonej czynności. Jest ono tak silne, że nie potrafią mu się oprzeć pomimo świadomości, że ucierpią na tym istotne dla nich wartości – zdrowie, relacje z innymi, praca, bezpieczeństwo finansowe, możliwość samostanowienia, szacunek do siebie. Niegdyś uleganie impulsom towarzyszącym uzależnieniom nazywano słabością, dzisiaj traktuje się je jako konflikt między dwoma rodzajami procesów umysłowych – automatycznymi a kontrolowanymi. Konfliktu tego doświadczają wszyscy ludzie, jednak u osób uzależnionych regularnie wygrywają te pierwsze.
Rozważny i automatyczny
O dwoistości ludzkiego umysłu wiedzieli już starożytni Grecy – w czasach Platona i Arystotelesa podejmowanie działań niezgodnych z racjonalnym osądem nazywano akrazją. Twórca psychoanalizy Zygmunt Freud obrazował wewnętrzne konflikty przy użyciu metafory jeźdźca (reprezentującego ego, czyli racjonalną część psychiki), który usiłuje kontrolować dzikiego konia (odpowiadającego podświadomemu popędowemu id). Amerykański psycholog prof. Walter Mischel dowiódł, że trudność z odraczaniem lub porzucaniem działań przynoszących natychmiastową przyjemność w imię przyszłych korzyści pojawia się wtedy, kiedy człowiekiem kierują „gorące” automatyzmy, a nie „zimna” rozważna analiza. Zrobił to za pomocą wymyślonego przez siebie testu pianki (ang. marshmallow test). Uczestniczące w nim dzieci dostały słodycze i obietnicę, że nagrodą za niezjedzenie ich od razu będzie druga porcja. Grupa, która odwracała od pianek wzrok albo na chłodno przyglądała się ich kolorowi lub fakturze, potrafiła opanować pokusę.