Nadzieja w chrześcijaństwie to, wraz z wiarą i miłością, jedna z trzech cnót teologicznych – oczekiwanie z ufnością na spełnienie się obietnic Bożych.
Mówimy też o nadziei w języku potocznym. By wyrazić pewne oczekiwania wobec np. czyjejś punktualności, pogody lub czyjegoś nastroju. Bardziej ogólnie, w takim „ziemskim” ujęciu, nadzieja wyraża oczekiwanie spełnienia naszych pragnień, stan, do którego aspirujemy.
Pytanie, które mnie tu interesuje, dotyczy roli nadziei w budowaniu wspólnej Europy. Czy też – bardziej precyzyjnie – czy wspólna Europa jest bardziej wynikiem nadziei czy także poczucia zagrożenia i strachu.
Oczywiście, w historii można znaleźć wiele przykładów na rolę nadziei, nawet utopii, w konstruowaniu różnych projektów zjednoczonej Europy. Można je znaleźć w wizji Europy chrześcijańskiej wieków średnich, w oświeceniowej, racjonalistycznej utopii république de lettre; można dostrzec nadzieję w wizji Wiktora Hugo Stanów Zjednoczonych Europy czy wreszcie w licznych projektach wspólnej Europy w wiekach XIX i XX.
Wydaje się jednak, że trwalszym budulcem zintegrowanej Europy było poczucie zagrożenia i zrodzony z niego strach, a nie nadzieja. Bronisław Geremek mówił w 2000 r. na Uniwersytecie Warszawskim, iż „Europa formowała się w wielkim strachu przed Tatarami w XIII w., w strachu przed Turkami w wiekach XV po XVII i wreszcie w strachu przed komunizmem w drugiej połowie XX w.”.
Związek Radziecki nie był zresztą jedynym źródłem poczucia zagrożenia leżącego u źródeł konstrukcji europejskiej. Wielką rolę odgrywał strach przed ponowną wojną w Europie, przed powrotem totalitaryzmów, przed radykalnym nacjonalizmem, przed powrotem konfliktów etnicznych i również przed wojną klas.