Pokaźnych rozmiarów mózg człowieka to niewątpliwie jedna z wielu dziwacznych cech i ewolucyjnych zagadek gatunku. Jego wielkość bowiem powoduje niemal same problemy: podczas porodu główka dziecka z trudem przeciska się przez kanał rodny kobiety, stwarzając zagrożenie dla życia matki i noworodka. Później zaś narząd ten pochłania mnóstwo energii, zmuszając nas niejako do poszukiwania najbardziej wartościowego, a więc i najtrudniejszego do zdobycia pożywienia. Jest też bardzo czuły na przegrzanie – a ukształtował się przecież na afrykańskiej sawannie, nie tylko upalnej, ale i prawie pozbawionej cienia. W dodatku u gatunku specjalizującego się w długotrwałym biegu, który do tego słonecznego dodawał jeszcze ciepło generowane wewnątrz ciał.
Oczywiście można argumentować, że mózg to siedlisko inteligencji i rozumu, którym zawdzięczamy wielkie sukcesy ewolucyjne. To prawda, ale warto pamiętać, że wszystkie imponujące dzieła ludzkich mózgów (od sztuki naskalnej poczynając, a na łazikach marsjańskich kończąc – na razie) zaczęły pojawiać się dopiero ok. 50 tys. lat temu – 150 tys. lat po powstaniu gatunku Homo sapiens i 2 mln lat po narodzinach pierwszego wielkogłowego gatunku afrykańskiego hominida, zaliczanego umownie do Homo erectus. Nawet jeśli przyjmiemy, że mózg jest siedliskiem duszy, a jej dzisiejsze dokonania (i porażki) są na miarę wielkości tego siedliska, to problemem do wyjaśnienia pozostaje, dlaczego ukształtowało się ono tak absurdalnie wcześnie, na długo, zanim o ludzkich dokonaniach (i porażkach) mogliśmy zacząć marzyć. Zanim w ogóle mogliśmy marzyć o czymkolwiek.