Uszy, nos, oczy i język – prawie wszystkie narządy zmysłów znajdują się w obrębie głowy. To w niej krążą nasze myśli, to ona bólem daje znać o chorobie. Znając skomplikowaną strukturę i znaczenie mózgu, chronimy go jak możemy, nosząc czapki, hełmy i kaski. Nasi przodkowie darzyli głowę szacunkiem, który okazywali w inny sposób – uprawiając kult czaszek. Polowanie na głowy i wyjadanie z nich mózgów gwarantowało przejęcie cech zabitej ofiary.
Choć nieczuły na dotyk mózg nie wydawał się specjalnie istotny dla funkcjonowania organizmu, miał sporo substancji odżywczych, a o jego wartości symbolicznej decydowało umieszczenie w najbardziej zindywidualizowanej części naszego ciała. Czaszki przechowywano i przerabiano na puchary służące do obrzędów magicznych. Nawet chrześcijanie wierzyli, że wypicie wina z czaszki świętego zapewni odkupienie i zdrowie, a np. według pewnej szkockiej legendy ochroni przed epilepsją.
Dziurawe czerepy
Jeszcze powszechniejsza była wiara, że głowę zamieszkują demony, które sprowadzają na człowieka wizje i choroby. Dlatego na całym świecie praktykowano trepanacje czaszek. Najstarsze znalezione z intencjonalnie wydrążonymi otworami mają 7 tys. lat. Uzdrowiciel nacinał i usuwał fragment kości w kształcie dysku. Ten religijno-leczniczy zabieg otwierał złemu duchowi drogę ucieczki, a człowieka uwalniał od jego wpływu. Trepanacje wykonywano do czasów nowożytnych, ale podczas gdy w pradziejach były one częste, to w antycznej i średniowiecznej Europie już mniej popularne. Nie istniały ogólnie przyjęte zasady dotyczące tego zabiegu.