Tajemnica ludzkiego życia tkwi w równowadze. Niczego w organizmie nie powinno być za dużo ani za mało. Wewnętrzne parametry nie mogą odbiegać od normy, gdyż wszelkie odstępstwa są najczęściej sygnałem poważniejszych zaburzeń. Nie inaczej jest z ciśnieniem krwi i napięciem śródbłonka naczyń. Także tych, a może zwłaszcza tych, które przeciskając się przez specjalne otwory w podstawie czaszki, doprowadzają krew do wszystkich zakamarków mózgu.
Tlen, glukoza i inne składniki odżywcze docierają tu za sprawą gęstej pajęczyny dużych, małych i najmniejszych, zwanych kapilarami, tętniczek. Sprawność tego systemu zapewnia życie, bo od ukrwienia mózgu zależy funkcjonowanie całego organizmu. Owszem, bez właściwie pracującego serca, płuc (gdzie krew się utlenia) i drożnych naczyń krwionośnych ośrodkowy układ nerwowy nie mógłby wypełniać swojej funkcji. I tak się dzieje, gdy w układzie krążenia rozwija się nadciśnienie lub miażdżyca.
Pochwała umiaru
To zadziwiające, ale obie te choroby budzą na co dzień zainteresowanie w kontekście ochrony samego serca. Boimy się zawału wywołanego przez zakrzep na skutek zatkania któregoś z cienkich jak włos naczyń wieńcowych. Fakt, że do podobnego zatamowania przepływu krwi dochodzi w mózgu lub pod wpływem zwiększonego ciśnienia może pęknąć krucha ściana tętnicy mózgowej, najczęściej umyka naszej uwadze. Tymczasem udar – będący powikłaniem nieleczonego nadciśnienia lub miażdżycy – jest po zawale serca i nowotworach trzecią najczęstszą przyczyną śmierci i głównym powodem inwalidztwa.
Udar mózgu nie ma nic wspólnego z udarem słonecznym, natomiast można go nazywać apopleksją. Twórcą tego terminu (nazwa pochodzi z greki i oznacza paraliż) był szwajcarski medyk Johann Jakob Wepfer, który w 1658 r.