Post-humanizm. Człowiek, czyli każdy
Post-humanizm, czyli nie tylko Homo sapiens
Post-humanizm. Ludzie to fikcja – tak nazywa się popularny fejsbukowy fanpage. Jego opis jest równie ciekawy co sam tytuł: „Bawi y edukuje. Żywi y broni. Strona jest częścią Fikcyjnej Korporacji Post-humanistycznej (F. K. P) i realizuje jej nieRealne założenia”. Fanpage jest poświęcony nie wiadomo czemu: trochę w nim satyry politycznej, trochę pokrętnego humoru i memów zwierząt. A trochę globalnej, egzystencjalnej melancholii uruchomionej przez kryzys finansowy dziewięć lat temu.
Paradoksalnie ten absurdalny fanpage całkiem adekwatnie opisuje ruch ideowy, jakim jest post-humanizm. To bowiem ruch końca i początku zarazem. Sporo w nim przykrych dla ludzkości podsumowań i konstatacji, ale pojawia się również obietnica nowego, chaotycznego otwarcia. Kluczowe dla post-humanizmu założenie, zgodnie z którym wytworzenie nowej filozoficznej metafizyki ustanowi fundament dla nowej praktycznej etyki obejmującej nie tylko człowieka, ale także inne byty: zwierzęta, roboty, insekty, bakterie i wirusy, a nawet wirtualne awatary Chucka Norrisa. Zamiast poszukiwać i analizować różnice pomiędzy człowiekiem a robotem, materią a kodem, cielesnością a symulacją komputerową, należy skupić się na odnajdywaniu podobieństw pomiędzy nimi – oto przewodnie hasło post-humanizmu.
Zarówno post-humanizm, jak i bliski mu (choć niekiedy sprzeczny) głośny ostatnio trans-humanizm postulują, że współczesne możliwości ludzkiego organizmu stanowią jedynie pewien etap ewolucji. Oba są dyskursami relatywnie młodymi, ale z solidnym dorobkiem. Posthumanizm na gruncie polskim przybliżyła chociażby dr hab. Monika Bakke w swojej książce z 2010 r. „Biotransfiguracje. Sztuka i estetyka post-humanizmu”.