Andrzej Nieuważny
7 lutego 2014
Armia Księstwa Warszawskiego: Lud doborny i bieda
Gotująca się do wojny armia Księstwa Warszawskiego miała dwie twarze. Pierwszą pokazują pamiętnikarze, którzy pod koniec życia z nostalgią wspominali najjaśniejszą jego chwilę. Druga wyłania się z dokumentów.
MILITARNY WYSIŁEK KSIĘSTWA. Pod piórem Marcina Smarzewskiego polskie wojsko to „lud doborny, karny, oficerowie pilni, miłujący służbę i doświadczeni żołnierze, w ogniu był każdy. Starszyzna sztabowa w manewrowaniu wprawna, karności przestrzegająca, polityce prawie obca, utrzymywać wojsko na równi z francuskim, a więc sprężystym i walecznym, energicznie usiłowała. Ta emulacja [rywalizacja] na wszystkich innych narodowcach Francuzom sprzymierzonych cudów dokazywała”.
MILITARNY WYSIŁEK KSIĘSTWA. Pod piórem Marcina Smarzewskiego polskie wojsko to „lud doborny, karny, oficerowie pilni, miłujący służbę i doświadczeni żołnierze, w ogniu był każdy. Starszyzna sztabowa w manewrowaniu wprawna, karności przestrzegająca, polityce prawie obca, utrzymywać wojsko na równi z francuskim, a więc sprężystym i walecznym, energicznie usiłowała. Ta emulacja [rywalizacja] na wszystkich innych narodowcach Francuzom sprzymierzonych cudów dokazywała”. To natomiast, co wyłania się z dokumentów, da się z grubsza opisać słowem bieda. Począwszy od wiosny 1810 r. i przez cały 1811 r. wojsko, którego etat konstytucja określiła na 30 tys., niemal podwojono: do 12 pułków piechoty przybyło 5, a do 6 pułków jazdy – aż 10. To efekt przekształcenia formacji galicyjsko-francuskich z 1809 r.; nadpodaż kawalerii oddawała przy tym polską specyfikę. Na cierpliwym papierze zapisano 42 279 piechurów, 12 764 kawalerzystów oraz 4132 oficerów i żołnierzy tzw. broni uczonych (fr. armes savantes). Po dodaniu sztabów i służb widzimy, że powiększone w 1809 r. do 4,2 mln mieszkańców państwo dostarczyć miało 59 200 wojskowych, tylko o 3 tys. mniej niż liczący 14 mln dusz Związek Reński. Choroby i dezercje obniżały stan o ok. 5–10 proc. Problemy finansowe i pełna zależność od Napoleona sprawiły, że już w 1808 r. dywizja Księstwa Warszawskiego (pułki piesze 4., 7. i 9.) przeszła na żołd francuski, co otworzyło jej drogę do Hiszpanii. W 1811 r. cesarz wziął też na utrzymanie tzw. dywizję gdańską (pułki 5., 10. i 11. oraz 9. ułański). Przyspieszone rosyjskim zagrożeniem przygotowania dwóch przedwojennych lat kosztowały skarb dziesiątki milionów (część to francuski kredyt) złotych, a co dziesiąta złotówka szła na fortyfikacje, nazwane przez Napoleona bulwarem Księstwa, Modlina. Inwestując w bastiony, młyny prochowe oraz jaszcze artyleryjskie i wozy, oszczędzano na ludziach W grudniu 1810 r. skarb zalegał uprzywilejowanym artylerzystom i inżynierom z dwumiesięcznym żołdem, ale niektóre oddziały nie otrzymywały go od pół roku, a 13. pułk piechoty nawet od 11 miesięcy! W następnym roku, w czas ogromnych wydatków i złych zbiorów, było jeszcze gorzej. Stan ducha wojska oddaje zapisek Prota Lelewela, którego pułk umacniał Modlin: „Wyglądamy zmiany, która nastąpić musi, wszystko znosić gotowi bez szemrania, chociaż po prawdzie mieliśmy słuszne prawa i żal uskarżać się, że jedenasty miesiąc skończyliśmy my, oficerowie, a piętnasty żołnierze bez żołdu, za które chyba przez wdzięczność ojczyzny i tej dobre serce wynagrodzeni jesteśmy, nie zważając na to, że obdarci – na zimno i deszcze nie mamy co włożyć na bary nasze”. Patriotyzm zwyciężał tylko czasem, toteż dezerterów nie brakowało. ROZPROSZENI W WIELKIEJ ARMII. Po dodatkowych przedwojennych poborach w czerwcu 1812 r. pod bronią było 83,5 tys. polskich żołnierzy, z czego 74 720 w armii księstwa. Trzy polskie dywizje piechoty (16., 17. i 18.) oraz trzy brygady lekkiej jazdy tworzyły 5. korpus Wielkiej Armii księcia Poniatowskiego. Drugą zwartą formacją był większościowo polski 4. korpus jazdy rezerwowej. Inne polskie siły rozproszono po korpusach francuskich. Ułanów 6. i 8. pułku połączono, w ramach brygady 1. korpusu jazdy rezerwowej, z huzarami pruskimi w ramach, jak pisał Kukiel, amalgamatu tego co najpewniejsze z tym co najmniej pewne. Podobne wrażenia mogli mieć huzarzy 10. pułku połączeni w 2. korpusie jazdy z pruskimi lansjerami i szaserami z Wirtembergii. Jedyna polska „waga ciężka” – 14. pułk kirasjerów, miała – w ramach 7. dywizji 4. korpusu – saskich towarzyszy broni. Wojska na francuskim żołdzie miały własną historię: 8. i 9. pułk szwoleżerów-lansjerów (pierwszy całkiem polski, drugi częściowo) trafiły do 1. korpusu jazdy rezerwowej. Przybyła z Hiszpanii dywizja księstwa dostała francuski 28. numer i trafiła do 9. korpusu, dywizja gdańska z numerem 7. – do korpusu 10. Obie dzieliły los francuskich i niemieckich towarzyszy broni. Poczesne miejsce przy osobie Napoleona i w starej gwardii zajmował pułk szwoleżerów gwardii, do młodej gwardii zaliczono piechotę nadwiślańską, zwaną teraz Legią Księstwa Warszawskiego. Dodawszy mniejsze oddziały, doszukamy się owych 83,5 tys. żołnierzy i wniosku, że co siódmy żołnierz przekraczający Niemen mówił po polsku. POLSKI KORPUS. W drugim dniu wojny 5. korpus Poniatowskiego liczył 820 oficerów, 31 tys. żołnierzy i 8140 koni. Ciągnął on 48 dział trzech dywizji piechoty i rezerwy oraz 20 armat piechurów, a 12 dział pułku konnego przypisano 4. dywizji jazdy Aleksandra Rożnieckiego z 4. korpusu rezerwowego generała Latour-Maubourga. Armaty i granatniki były produkcji pruskiej, podobnie jak ogromna większość karabinów korpusu; tylko dwa pułki piechoty dostały przed wojną lepszą broń francuską. Specyficzna cecha polskiej artylerii – włączenie lekceważonych w innych armiach żołnierzy transportu (pociągów) wprost do baterii, przyczyni się do uratowania co najmniej 32 polskich dział. Szefem sztabu korpusu był znany służbista, legionowy weteran Stanisław Fiszer, artylerią i inżynierami dowodzili Francuzi: gen. Jean-Baptiste Pelletier i płk Jean-Baptiste Mallet. Dywizje objął kwiat generalicji: Józef Zajączek (16.), Jan Henryk Dąbrowski (17.) i – po krótkim epizodzie z chorym gen. Kamienieckim – Karol Kniaziewicz (18.). Wszystkich trzech, jako weteranów wojen republiki, Napoleon znał od 15 lat. Dwaj pierwsi, wyprzedzeni w 1807 r. w wyścigu o Ministerium Wojny przez lekceważonego, nieznającego nowoczesnej wojny (miał 12 lat przerwy) arystokratę Poniatowskiego, nigdy tego nie zapomnieli. Wyrozumiały pozornie książę zdołał jednak szybko pozbyć się z armii malkontentów, wymuszając zgrabnie (1808) na Dąbrowskim prośbę o bezterminowy urlop i kwaśne jej uzasadnienie: „Jestem gotów Mości Książę do ostatniej kropli krwi przelać krew za Ojczyznę, lecz nie mam tak wygórowanej cnoty, żebym czuł potrzebę być albo narzędziem cudzej sławy, albo ofiarą niewiadomości”. Wraz z austriackim najazdem obie strony ogłosiły rozejm, a Zajączek i Dąbrowski objęli dowództwa. Ponowna eskalacja animozji wyziera (lipiec 1811 r.) z depesz rezydenta w Warszawie Bignona, który zauważa, że „wszystkiego, co tyczy obu generałów, nienawidzi krąg księcia Józefa, podobnie jak oni nienawidzą jego”. Przygotowania do wojny i przydział dywizji obu krytykom Poniatowskiego ponownie pomogły zakopać wojenny topór. „WOJNA POLSKA”. Odezwy Poniatowskiego napominały: „Towarzysze broni! Idziemy walczyć pod sztandarami Cesarza. Pamiętajcie przechodząc granicę Księstwa, że wstępujecie nie na ziemię obcą, ale polską. Nieście oręż mściwy nieprzyjaciołom, opiekuńczy współziomkom, idziemy nie podbijać, a oswobadzać”. Jeszcze w drodze na Grodno Polakom dramatycz
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.