METEOROLOGICZNI GENERAŁOWIE. Rządzi tą częścią świata pewien odwieczny scenariusz meteorologiczny. U schyłku jesieni, zwykle w listopadzie, gdy front polarny powędruje bardziej na południe, tworzy się nad północną częścią Niziny Wschodnioeuropejskiej rozległy obszar wysokiego ciśnienia – rosyjski wyż, nierzadko łączący się z wyżem syberyjskim. Ciśnienie w jego centrum bywa rekordowe, potrafi niekiedy przekraczać 1050 hPa. Ma jeszcze jedną ekstremalną cechę – sprowadza znad Arktyki powietrze najzimniejsze z zimnych, przynajmniej jeżeli chodzi o Europę. Ujemne temperatury przekraczają czasem 40 stopni. Wita się zaś i żegna wielkimi opadami śniegu i silnym wiatrem. Ma ten niezwykły układ atmosferyczny także drugie imię i stopień wojskowy. To generał Mróz.
Rozkaz do odwrotu, nieznany do tej pory w armii napoleońskiej, wydany przez cesarza 18 października, był logiczny i nieunikniony. Jednak pierwotny plan wycofania Wielkiej Armii (WA) w kierunku południowo-zachodnim, ku zasobnej i nie tak mroźnej zimą Ukrainie, został zastopowany przez wojska Kutuzowa pod Małojarosławcem. Tymczasem zima przyspieszyła swoje nadejście.
W pierwszych dniach odwrotu pogoda była sprzyjająca. Żołnierze wyruszali w drogę ze śpiewem na ustach i w dobrym nastroju, przede wszystkim ze względu na ogromne łupy, jakie wynosili i wywozili z Moskwy. Mieli wiele szczęścia, że w tych dniach nie musieli zmierzyć się z innym, trochę mniej okrzyczanym rosyjskim generałem – Rasputicą (ros. – roztopy). Przejmuje on w tych okolicach dowodzenie wczesną wiosną i jesienią. Na przedwiośniu jego taktyka to gwałtowne roztopy, na jesieni – obfite deszcze. Wówczas rosyjskie bezdroża zamieniają się w bezdenne grzęzawisko. To właśnie ten generał 130 lat później położył największe zasługi w wyhamowaniu hitlerowskiego Blitzkriegu.