Ortodoksja. Ogromna większość polskich Żydów nie była wcale zachwycona postępującymi zmianami modernizacyjnymi. Opętane manią reformatorską rządy ingerowały w prywatne życie swych poddanych, często popadając w regulacyjną obsesję. Bez zezwolenia rządowego nie można było zawrzeć związku małżeńskiego, założyć warsztatu, kupić koszernego mięsa, nosić tradycyjnej jarmułki czy zapalić świeczki. Emancypacja, industrializacja i urbanizacja nie tylko otwierały nowe drogi, ale też prowadziły na bezdroża, osłabiały relacje między jednostką a wspólnotą, podważały tradycyjne systemy wartości. Skuteczne w małych społecznościach mechanizmy organizacji i kontroli społecznej okazywały się niewydolne w wielkich aglomeracjach, coraz liczniejsze jednostki porzucały tradycyjne formy życia. Wszystko to budziło lęk i opór przed zmianami. Jednak, paradoksalnie, ów opór był również częścią modernizacji.
Już samo uświadomienie istnienia innych niż tradycyjna form życia było znakiem nowoczesności. W świecie przednowoczesnym definiowanie judaizmu jako ortodoksyjnego nie było potrzebne, bo w zasadzie nie istniały opcje odmienne. Wraz z pojawieniem się form alternatywnych, zwolennicy tradycji zdali sobie sprawę, że ich formy życia nie są jedynymi możliwymi i że należy podjąć wysiłek ich zdefiniowania i obrony. To oznaczało koniec judaizmu tradycyjnego i początek żydowskiej ortodoksji, tj. judaizmu definiującego się świadomie jako antynowoczesny i odrzucający wszelkie zmiany w tradycji religijnej. Bojowym hasłem tej formacji stała się sentencja rabina Chatama Sofera (1762–1839) z Preszburga (Bratysławy), który ogłosił, że „nowości w Prawie są zabronione”.