Z punktu widzenia zaborców.
Żadne z mocarstw, które znalazły się w wojennym konflikcie, nie było zainteresowane pojawieniem się na arenie międzynarodowej kwestii polskiej, ale działania na froncie wschodnim, walki Rosji z mocarstwami centralnymi, Niemcami i Austro-Węgrami, toczyły się początkowo na ziemiach polskich. Nie bez znaczenia dla każdej ze stron było okazywanie sympatii lub braku wrogości przez miejscową ludność.
Najmniej powodów do obaw miały Austro-Węgry. Od kilku dziesięcioleci stały się one państwem wielonarodowym, a ludność polska cieszyła się szerokim zakresem swobód. Zezwalano na tworzenie organizacji politycznych i paramilitarnych, przygotowujących Polaków do udziału – pod hasłami niepodległościowymi – w ewentualnej wojnie z Rosją. Wiedeńskim politykom nieobce były myśli o wchłonięciu ziem zaboru rosyjskiego przez monarchię habsburską.
Niemcy i Rosja najchętniej widziałyby utrzymanie status quo. Dla Niemiec aneksja znaczniejszych obszarów polskich zachwiałaby ich charakterem państwa narodowego. Rosja nie dałaby rady strawić obecności w swym państwie dalszych wielu milionów Polaków, ludności z silnymi emocjami narodowymi, w kulturze masowej i gospodarce znacznie wyżej rozwiniętej od Rosjan.
Z punktu widzenia Ententy.
Sojusznikami Rosji były Francja i Wielka Brytania. W Paryżu i Londynie traktowano kwestię polską jako zakres polityki rosyjskiej. Miało tak być jeszcze przez następne lata wojny, a nawet nabierało szczególnego znaczenia, kiedy wraz z rosyjskimi klęskami pojawiały się obawy, że Rosja zawrze z mocarstwami centralnymi separatystyczny pokój, pozostawiając zachodnich sojuszników w samotnej walce.
Pierwsze odezwy do Polaków.
Skoro działania toczyły się na ziemiach polskich, każde z mocarstw zaborczych uznało, że trzeba publicznie zwrócić się do ludności, choć na niskim, bo wojskowym, a nie politycznym szczeblu naczelnych dowództw.