Grzegorz Strauchold
13 września 2016
Jak ukształtowała się zachodnia granica Polski
Ku zachodowi
Wizja słupów granicznych na Odrze i Nysie towarzyszyła pewnym kręgom polskiej myśli politycznej już od XIX w. Próbowano opisać terytorium przyszłego odrodzonego państwa, lokując je także na ziemiach Prus Wschodnich, Pomorza Zachodniego i Śląska.
Pytanie o terytorium. Wielkopolski działacz niepodległościowy Karol Libelt w wydanej w 1844 r. rozprawie „O miłości ojczyzny” napisał, iż ojczyzna posiada aspekt materialny (wspólna ziemia, jeden lud, własne państwo) oraz duchowy (wspólne obyczaje, język ojczysty, literatura rodzima). Dodał, iż to ziemia (terytorium) spełnia wobec narodu funkcję integracyjną, tak w sensie materialnym, jak i duchowym. Stan nieposiadania w XIX w.
Pytanie o terytorium. Wielkopolski działacz niepodległościowy Karol Libelt w wydanej w 1844 r. rozprawie „O miłości ojczyzny” napisał, iż ojczyzna posiada aspekt materialny (wspólna ziemia, jeden lud, własne państwo) oraz duchowy (wspólne obyczaje, język ojczysty, literatura rodzima). Dodał, iż to ziemia (terytorium) spełnia wobec narodu funkcję integracyjną, tak w sensie materialnym, jak i duchowym. Stan nieposiadania w XIX w. przez Polaków własnego państwa, będącego – ex definitione – opiekunem narodowości polskiej i wyrazicielem jej interesów – zrodził potrzebę zdefiniowania od nowa pojęcia Polski. Zwłaszcza w sytuacji, gdy podczas formowania się w Europie Środkowej nowoczesnych narodowości, zatem i nowoczesnych nacjonalizmów, polskość bez państwa stanęła w obliczu zagrożenia wynarodowieniem. Nader realnym w wykonaniu państwa niemieckiego, istniejącego w formie częściowo zjednoczonej od 1871 r. Podjęcie takich ustaleń definicyjnych, przekładalnych w trudnej do przewidzenia przyszłości na praktykę konkretnych starań niepodległościowych, podkreślił w 1911 r. słynny polski geograf z zaboru austriackiego Eugeniusz Romer. Zauważył, iż w świadomości społecznej z biegiem czasu zaciera się pamięć granic historyczno-politycznych z 1772 r. Zatem dla zdefiniowania ojczyzny należałoby sięgnąć po nadal istniejące (niemal wieczne) określniki geograficzne. W początkach XX w. były to najczęściej takie punkty geograficzne, jak Dźwina i Dniepr, Bałtyk i Karpaty, czasami Odra, czasem wymieniane tylko ogólnie Bałtyk i Morze Czarne. Już wcześniej, w 1899 r., związany z ruchem narodowym Jan Ludwik Popławski podkreślił, iż „niewątpliwie przyszła Polska niepodległa nie powstanie w tych granicach ani w tej formie historycznej, w jakich istniała Rzeczpospolita w XVIII w.”. Założył, iż odrodzona Polska winna stanowić syntezę następujących elementów: dziedzictwo, granice naturalne, interesy narodowe i ekonomiczne. Atlasy geograficzno-historyczne. Te pierwsze rozważania miały miejsce w sytuacji, gdy na przełomie XIX i XX w. nader wyraźnie można było spostrzec uformowanie się dwóch potężnych bloków politycznomilitarnych. W jednym znalazły się Niemcy – uznawane przez przywódcę narodowej demokracji Romana Dmowskiego za państwo najbardziej zagrażające istnieniu narodu polskiego. W drugim – u boku wielkich zachodnioeuropejskich demokracji – przerażająca Rosja. Zatem w obliczu narastającej groźby konfliktu zbrojnego w Europie tworzony był – jak to ujął Popławski – nowy model kształtu terytorialnego przyszłej Polski. Propozycje i argumenty najsilniej były formułowane przez geografów, swobodnie przy tym balansujących na pograniczu innych dyscyplin, przede wszystkim historii. W 1897 r. pod redakcją Wacława Nałkowskiego i Andrzeja Świętochowskiego ukazał się w Warszawie „Wielki atlas geograficzny ze skorowidzem nazw i tekstem objaśniającym opracowany wedle najnowszych źródeł”. Na znajdującej się w nim mapie etnograficznej Europy (które to zagadnienie zostało dla poszczególnych krajów zaborczych dokładnie skomentowane, również statystycznie) wskazano zwarte zamieszkiwanie Polaków także na Górnym Śląsku, w Prusach Wschodnich (Mazurzy), Wielkopolsce bez jej obrzeży. Również na Pomorzu zaznaczono zwarte zasiedlenie polskie (Kaszubi zostali wskazani jako Polacy). Na marginesie zauważmy, iż do dzisiaj uznaje się w polskiej geografii podział na regiony zaproponowany przez Nałkowskiego. Koncepcje narodowców. Jednym z elementów rozważań – w obliczu coraz bardziej dopuszczanego przekonania, iż niemożliwe będzie odbudowanie Rzeczpospolitej w granicach przedrozbiorowych (szczególnie na wschodzie) – było powstanie tzw. myśli zachodniej. Już Joachim Lelewel, najwybitniejszy polski historyk I połowy XIX w., nakreślił – choć nie jako program, ale historyczne przypomnienie – obraz najdawniejszych polskich granic za jej dwóch pierwszych władców. Wskazał na zachodzie Odrę, może nawet i w jej dolnym biegu. W przypadku Śląska podkreślił posiadanie ziem po obu stronach centralnie płynącej Odry. W kilkadziesiąt lat później wybitny publicysta narodowej demokracji i jej główny przez czas jakiś ideolog – przywoływany już Jan Ludwik Popławski – wskazał w 1887 r., jako program utrzymania polskości również w dalekiej przyszłości, konieczność „odzyskania przez narodowość polską (…) dorzecza Bałtyku od Wisły aż do ujścia Niemna”, przypomniał też konieczność zainteresowania się przez polskich polityków Poznaniem, Gdańskiem, Królewcem, Opolem. Podkreślał niemożność pogodzenia interesów państwa pruskiego z żywotnymi interesami narodowości polskiej (w domyśle, także i w przyszłości, państwa polskiego). W 1901 r. zarysował bardzo konkretny program terytorialny: „Kraj pomiędzy Odrą i Dnieprem, pomiędzy Bałtykiem a Karpatami i Morzem Czarnem przedstawia odrębną, organiczną całość, spojoną wspólnością warunków terytorialnych, interesów ekonomicznych, wreszcie tradycji historycznych”. Rozważania z przełomu wieków zostały zsyntetyzowane przez największego ideologa polskiego nacjonalizmu – Romana Dmowskiego. Jeszcze w 1887 r. program narodowej demokracji unikał jednoznacznego opowiedzenia się za Polską z 1772 r. czy też za wskazaniem – jako celu – Polski etnograficznej. Niemniej stopniowo wizja odbudowanej Polski konkretyzowała się terytorialnie. W niej – już w pierwszej dekadzie XX w. – Dmowski widział Poznańskie, Prusy Zachodnie, Górny Śląsk i Prusy Wschodnie. Proponował oparcie granic na południu na Karpatach, na północy na Bałtyku, co oznaczało przyłączenie do Polski Gdańska i Królewca. Wizje socjalistów i ludowców. Rozczłonkowany polski ruch socjalistyczny przez dłuższy czas miał trudności ze skonkretyzowaniem zachodniego programu granicznego (przy czym nurt komunistyczny, zwany wówczas socjaldemokratycznym, w ogóle był przeciwny hasłu niepodległości Polski). Aczkolwiek w szeregach samej PPS nie było większych wątpliwości – gorącym orędownikiem włączenia tego programu w sferę polskich interesów był bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego Leon Wasilewski. Bolesław Wysłouch, czołowy ideolog rodzącego się ruchu ludowego, w 1886 r. wysunął we Lwowie postulat odbudowania Polski w granicach etnograficznych. Obejmowałaby ona na swych krańcach zachodnich południowo-wschodnią część Śląska, Poznańskie, Prusy Wschodnie i Prusy Zachodnie (czyli Pomorze Gdańskie, zwane przed rozbiorami Prusami Królewskimi). Fantazja o Nysie Łużyckiej. W początkach XX w. pojawił się pogląd wskazujący na absolutnie fantastyczną (prawie do końca II wojny światowej) granicę na Nysie Łużyckiej. Otóż w 1912 r. ukazało się (pośmiertnie) dzieło geografa Wacława Nałkowskiego „Terytorium Polski historycznej jako indywidualność geograficzna”. W nim to autor napisał: „Granice południowa i północna są (…) ściśle przez przyrodę określone, wyznaczone przez góry i morza; ale wschód i zachód, jako kierunki przejściowości, kierunki »rozprężliwości«, przedstawiają trudność dla wytknięcia granic; spróbujmy wyznaczyć w przybliżeniu geograficzne granice maksymalnej rozprężliwości. Na zachodzie na taką granicę najwłaściwiej jest obrać największe zwężenie niziny, między najbardziej na północ wybiegającym szczytem górskiego dachu Czech, tj. północno-zachodnim rogiem Sudetów, gdzie wypływa Nysa Łużycka, i najbardziej na południe wybiegającym kątem zatoki pomorskiej Bałtyku, gdzie uchodzi Odra, na linii tego zwężenia płynie rzeka Nysa – Odra, zamykająca bramę”. Tenże Nałkowski jeszcze w 1888 r., charakteryzując dawną Polskę, o roli Odry w dziejach ojczystych napisał: „Odra miała dla Polski prawie wyłącznie tylko graniczne znaczenie, albowiem dzieli się ona w wielu miejscach na liczne ramiona i posiada brzegi błotniste, co utrudnia przeprawę. (…) Prawymi jednak swymi dopływami Odra sięga głęboko do serca Polski (…). Kierunek tych dopływów byłby ułatwił bez wątpienia rozprzestrzenienie się polonizmu na linii Odry, gdyby potężne fale germańskie nie parły w kierunku przeciwnym i nie rozprzestrzeniały się w kierunku wschodnim”. Już nie tylko teoria. Jeszcze przez kilka dziesięcioleci powyższe poglądy obracały się li tylko w sferze fantazji. Natomiast przed Polakami stanęła – nadal jednak bardzo mglista – szansa polepszenia swego narodowego bytu: w 1914 r. wybuchła I wojna światowa. Na gruncie teoretycznych rozważań, za którymi już niezadługo poszły konkrety – rozpoczęło się aktywizowanie opinii polskiej i obcej dla rysowania wizji niepodległości i nowych granic. Koła powiązane z endecją w 1917 r. złożyły na ręce ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Arthura Balfoura memoriał, w którym wskazano terytoria, jakie winna objąć przyszła niepodległa Polska, by stać się czynnikiem równowagi terytorialnej. Na zachodzie zażądano – kosztem Niemiec – historycznych ziem polskich: Wielkopolski i Prus Zachodnich z Gdańskiem, ale także Górnego Śląska i południowego pasa Prus Wschodnich. Zatem terenów, które – jak Śląsk – do Rzeczpospolitej szlacheckiej nie należały lub – jak Prusy Wschodnie – były powiązane z tym państwem jedynie stosunkiem lennym. W oczekiwaniu na konferencję pokojową przebywający po drugiej – niż liderzy narodowej demokracji – linii frontu Eugeniusz Romer już w 1916 r. opracował „Wojenno-polityczną mapę Polski” (jako reakcję na ogłoszenie 5 listopada 1916 r. przez Niemcy i Austro-Węgry odrodzenia Królestwa Polskiego) i „Geograficzno-statystyczny atlas Polski”. Były one punktem wyjścia do wydanego w 1921 r. „Polskiego atlasu kongresowego”. W nich to został zawarty ogromny dorobek Romera i jego współpracowników, wskazujący multidyscyplinarne (choć w szeroko pojętych ramach geografii) racje polskie dla zbudowania nowych granic odradzającego się państwa. We wstępie do atlasu, wydanego naturalnie za zgodą austriackich władz, Romer wyraził rozliczne rozterki Polaków wobec spadku po wielkiej Rzeczpospolitej szlacheckiej i wobec niewiadomych nadchodzących czasów. Ale zarazem z jego map wyraźnie wynikało istnienie poważnych grup etnicznych polskich w niemieckich, niezaborowych prowincjach: Górnym Śląsku i Prusach Wschodnich. Naturalnie też w zaborowej Wielkopolsce i na Pomorzu Gdańskim (gdzie nie wyodrębnił Kaszubów, uznając ich za Polaków). Jeszcze kilkanaście lat później, na zjeździe geografów niemieckich w Gdańsku w 1931 r., przedstawiciele tamtejszej nauki zarzucali Romerowi tendencyjność w jego pracach poświęconych zachodnim i północnym kresom państwa polskiego. Na progu niepodległości. W Polsce utrwalającej swą niepodległość w 1919 r. opublikowano w Warszawie broszurę historyka Alfonsa J. Parczewskiego „W sprawie zachodnich granic Polski”. Zawierała ona poglądy autora wygłoszone w Biurze Prac Kongresowych przygotowującym argumenty na konferencję pokojową. Szermując racjami historycznymi i etnograficznymi, zaproponował włączenie do Polski części Śląska, może nawet i z Wrocławiem. Jako program minimum wskazał Górny Śląsk obejmujący – na terenie przyłączonym do Polski – także Oławę, Namysłów, Brzeg, Syców, Trzebnicę, Międzybórz. Zatem ziemie należące do historycznego Śląska Dolnego lub znajdujące się na granicy oddzielającej dwie części tej dzielnicy. Nie wykluczył zażądania – o ile znaleziono by tam etnicznych Polaków – części ówczesnych powiatów zielonogórskiego i głogowskiego. Na Pomorzu do Polski – na zachód od historycznych Prus Królewskich – winny być jego zdaniem inkorporowane Lębork, Bytów, Słupsk, Drahim i Czaplinek. Parczewski postulował również włączenie do Polski ujścia Warty do Noteci i całego księstwa cieszyńskiego. W obliczu rozpędzającej się historii rozterki myślicieli z przełomu XIX i XX w. z końcem I wojny światowej ustępowały miejsca rozentuzjazmowanej, pełnej optymizmu publicystyce. Miarą poglądów wielu Polaków u progu niepodległości niech będą słowa Antoniego Chołoniewskiego zapisane w wydanej nakładem autora w 1917 r. broszurze: „Z miłością i dumą, z poczuciem silnie zarysowanego własnego i wysokiego stanowiska w gronie narodów, możemy patrzeć na wspaniałe i wielkie dziedzictwo historyczne, odziedziczone po przodkach. Ono to, jako niezłomny moralny łącznik, spajało naród nasz przez lat sto przeszło w jedną, świadomą sobie całość, mimo sztuczne podziały. (…) Dziś, gdy wśród olbrzymiego fermentu żywiołów zbliża się schyłek panowania zwierzęcej siły nad boskim pierwiastkiem człowieczeństwa, Polska żyje, ufa w dalekosiężne kręgi swych przeznaczeń, silna wiarą w konieczność pełnego tryumfu swej dobrej sprawy”. Ale zarazem były i wątpliwości. Autor innej broszury, J. Grabiec (pseudonim historyka Józefa Dąbrowskiego), wyraził w 1919 r. obawę przed włączeniem do Polski niemieckich prowincji wschodnich, co oznaczałoby automatycznie wchłonięcie dużej niepolskiej mniejszości narodowej. Traktat wersalski. Na paryskiej konferencji pokojowej (1919 r.) doszło do dramatycznego zderzenia przeciwstawnych interesów. Propozycja oparcia granicy Polski na linii Odry była nie do przyjęcia dla pokonanych Niemców, ale i dla zwycięskich w I wojnie światowej mocarstw, podejmujących decyzje na tejże konferencji. Była ona także nie do przyjęcia dla samych Polaków. Nie tylko ze względu na brak dostatecznych (poza względami strategicznymi) argumentów. Również ze względu na stan ówczesnej polskiej świadomości historycznej. Powstająca w 1918 r. republika stanowiła – w sensie mentalnym – kontynuację królestwa zlikwidowanego przez sąsiadujące mocarstwa w XVIII w. Tamto państwo sięgało daleko na wschód, aż w okolice Kijowa i na przedpola leżącego na moskiewskim kierunku strategicznym Smoleńska. W poglądach Polaków szczególnie silne miejsce zajmowały Lwów i Wilno. A o Lwów starali się Ukraińcy, o Wilno Litwini. Zatem w kierunku wschodnim przez lata następne była skierowana uwaga przeciętnego Polaka, jak też większej części elit politycznych i intelektualnych. Jednak nie zapominano zupełnie o zachodzie. Dla Polski niezwykle ważne było pozyskanie dostępu do morza, jak też górnośląskiego okręgu przemysłowego. Należy przy tym podkreślić, iż polska delegacja na konferencję pokojową w Paryżu nie wysuwała roszczeń wobec ziem uznawanych bezsprzecznie za niemieckie i zamieszkanych wówczas zwarcie przez ludność niemiecką: Pomorza Zachodniego i Dolnego Śląska. Oznaczało to, iż Polacy nie przewidywali oparcia przyszłej granicy zachodniej w całej rozciągłości na linii Odry. Dramatyczny dla Polaków, ale i dla pokonanych Niemców, traktat wersalski (1919 r.) przyniósł ostateczne uznanie niepodległości Rzeczpospolitej przez zwycięzców w Wielkiej Wojnie. W swych ostatecznych efektach zbudował, nie tylko na dyplomatycznych stolikach, ale i w terenie – przez plebiscyty (Śląsk, Prusy Wschodnie) i konflikty zbrojne z Niemcami (Śląsk, Wielkopolska) i świeżo powstałym państwem czechosłowackim – granice zachodnie i północne Polski. Niemal bez postulowanych połaci Prus Wschodnich (Polacy druzgocąco przegrali plebiscyt w 1920 r.), z wąskim pasem dostępu do morza, bez Gdańska (gdzie Rzeczpospolita uzyskała przeróżne koncesje będące wynikiem próby pogodzenia na tym terenie faktycznie niemożliwych do pogodzenia oczekiwań polskich i niemieckich), z całym niemal bezcennym przemysłem Górnego Śląska, gdzie w miastach ludność głosowała za Niemcami, ale bez bogatych rolniczych ziem górnośląskich, gdzie wiele powiatów optowało w plebiscycie za Polską. Nie uzyskano wszystkiego, czego Polacy – na czele z Dmowskim – w Wersalu oczekiwali. Uzyskano jednak na tyle wiele, by można było – po pokonaniu w 1920 r. śmiertelnie niebezpiecznej Armii Czerwonej – utrwalić istnienie odrodzonego państwa polskiego. Jednak poczucie radości, wprost euforii, z odzyskanej wolności mieszało się niejednokrotnie z przeczuciem narodowej katastrofy. Kresy Zachodnie. Niemiecki rewizjonizm graniczny, niemal stale obecny w międzywojennych stosunkach Polski z Niemcami, był uznawany za szczególne i realne niebezpieczeństwo w Poznaniu. Tam też skupili się politycy i naukowcy rozwijający polską myśl zachodnią. Historycy, specjaliści od średniowiecza, Teodor Tyc i Władysław Semkowicz ogłosili w 1925 r. ważne artykuły. Tyc w tekście „Walka o kresy zachodnie” zarysował sugestywnie dzieje wyznaczania i utrzymywania zachodniej granicy przez pierwszych Piastów. Semkowicz w studium „Geograficzne podstawy Polski Chrobrego” uświadomił i wskazał czytelnikom zarys granic państwa, uznanych zresztą przez autora za jak najbardziej naturalne. Były one wyznaczane przez czworobok Karpaty–Bałtyk–Bug–Odra/Sudety. Semkowicz wraz z Czesławem Nanke wydali w 1932 r. niewielki atlas historii Polski i powszechnej, gdzie wyraźnie wskazano zasięg Słowiańszczyzny w X w., jak też granice państwa Bolesława Chrobrego. Atlas ten był przez dziesięciolecia wznawiany, także wielokrotnie po 1945 r. Koncepcja ziem macierzystych. Wśród czołowych przedstawicieli nurtu zachodniego należy wymienić profesora Uniwersytetu Poznańskiego Zygmunta Wojciechowskiego. Ukoronowaniem jego poglądów z okresu II Rzeczpospolitej była broszura „Rozwój terytorialny Prus w stosunku do ziem macierzystych Polski”. Opublikowana w 1933 r., w obliczu sukcesów nazistów w Niemczech, zawierała twierdzenie, iż państwo i naród polski od początku swych dziejów historycznych walczyły z nieprzerwaną ekspansją państwowości i narodowości niemieckiej na wschód. Polska ponosiła straty terytorialne, które powodowały, iż coraz bardziej odsuwała się od zachodu Europy. Zarazem kierowała swoją uwagę ku terenom niepolskim położonym daleko na wschodzie, wplątując Polaków w tamtejsze konflikty, stanowiące – same w sobie – kolejne zagrożenia dla Polski. Punktem szczytowym niekorzystnego bilansu polsko-niemieckiego były rozbiory Polski w XVIII w. zainicjowane przez Królestwo Pruskie. Odrodzona w 1918 r. Polska poniosła zatem konsekwencje kilkusetletnich klęsk. W jej granicach nie znalazło się wiele ziem, które należały (niekiedy tylko czasowo) do polskiego państwa w momencie jego powstania i krzepnięcia: Pomorze Zachodnie ze Szczecinem, reszta Dolnego Śląska z Wrocławiem i tzw. ziemia lubuska, przed wiekami najdalej na zachód wysunięty fragment Wielkopolski. Biorąc pod uwagę kształt Polski ok. 1000 r., Wojciechowski stworzył koncepcję tzw. ziem macierzystych (pierwotnie polskich, ojczystych), na których ukształtowała się polska państwowość. Dopóki – jego zdaniem – ziemie te znajdowały się w granicach Polski, dopóty państwo to było bezpieczne. Zatem stopniowe odpadanie terenów na rzecz Niemiec tylko potęgowało niebezpieczeństwo dla państwa i narodu nadchodzące z zachodu. Z tego rozumowania wyprowadzono wniosek, iż granice uzyskane w wyniku konferencji wersalskiej są niesprawiedliwe, a w dodatku niebezpieczne dla przyszłości państwa i narodowości polskiej. Geograf Stanisław Pawłowski stwierdził w 1924 r., iż „granica zachodnia nie rozdziela wyraźnie [tj. wzdłuż granic naturalnych – GS] Polski od Niemiec i nie ochrania jej militarnie. Obronne z natury linje [pis. oryg.] Odry, Baryczy leżą poza Polską”. O polskości czy słowiańskości terenów aż po Łabę czy obejmujących południowe obszary Prus Wschodnich publiczności przypominały dzieła z pogranicza publicystyki i literatury z elementami metody naukowej (Melchior Wańkowicz, „Na tropach Smętka”, Warszawa 1936; Józef Kisielewski, „Ziemia gromadzi prochy”, Poznań 1939). Należy podkreślić, iż świat naukowy, formułujący rozmaite sądy na temat przebiegu zachodniej granicy Polski, traktował je jako li tylko teoretyczne rozważania. W ówczesnych poważnych debatach nie było mowy o linii Odry i Nysy Łużyckiej. Polska nie miała możliwości realizacji programu szerokich rewindykacji granicznych. Nie było też takiej woli politycznej w Warszawie, zainteresowanej poprawnymi stosunkami z mocniejszym i potencjalnie groźnym Berlinem. Druga wojna i Ojczyzna. Wybuch II wojn
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.