A może wystarczy po prostu napełnić wodą słoik, butelkę, szklankę? Nie oszukujmy się. Nie wystarczy. Może na początek. Dawne wazony mają intuicyjne kształty. Przecież musiały być użyteczne. Przypominały naczynia od starożytności służące do picia lub przechowywania płynów: wina, oliwy, wody.
Najczęściej były to różnego rodzaju amfory – z wydatnym brzuścem, zwężającym się ku górze i formującym w wywinięty wylew, oraz kratery – niższe niż amfory, z szerokim wylewem.
Z biegiem czasu, wraz z rozwojem rzemiosła i sztuki, wazon stał się wdzięcznym obiektem dla twórców ceramiki i szkła. Już nie musiał być tylko praktycznym przedmiotem. W renesansie powodzeniem cieszyły się barwne majoliki z bogatymi ornamentami, w baroku – szkło z reliefową powierzchnią lub dekorowane rytowaniem i złoceniem, w klasycyzmie – motywy inspirowane starożytną architekturą, motywami mitologicznymi i malarstwem wazowym. Koniec wieku XIX wraz z okresem secesji przyniósł giętką jak łodyga linię – sam przedmiot rozkwitał niczym pąk.
Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że historycznym wazonom z kwiatami nie po drodze. Są zbyt wyraziste i trudno wyobrazić sobie, by te dwa byty stworzyły udaną kompozycję. To autonomiczne kreacje – raczej obiekty artystyczne czy rzeźby.
Dopiero projekty XX-wiecznych artystów pokazały, że liczą się ze swoją zawartością. Ważny był koncept, ale nigdy wbrew funkcji. Zwykle to właśnie ona, rozumiana jak najszerzej, stawała się punktem wyjścia i inspiracją, a coraz większe możliwości technologiczne sprzyjały eksperymentom formalnym.
Współczesne wazony są w pełni użyteczne, a zarazem – to określenie nie na wyrost – piękne. Spełniają wszystkie oczekiwania: wyglądają, służą, a te sygnowane przez uznane firmy i projektantów są także najwyższej jakości.